FilmKulturaPolecane

Ostatnie „Bella Ciao”

intermetoac, #kino, #kultura

Efektowne strzelaniny, szokujące romanse,  przerysowani bohaterowie, wielokrotne przekraczanie granic absurdu i bunt skierowany przeciwko systemowi – czy to przepis na globalny serialowy hit? Być może. 

„Dom z papieru” pojawiając się w 2017 roku, zachwycił każdego dumnego posiadacza Netflixa i gdyby zakończył się na napadzie na hiszpańską mennice, byłby idealnym, trzymającym w napięciu serialem. Mimo że finał pierwszej kradzieży pozostawiał widza w niedosycie, to w mojej opinii, ten niedosyt byłby lepszym rozwiązaniem, niż kontynuowanie serii. 

W grudniu doczekaliśmy się ostatniego, piątego, rozdziału opowieści Profesora i jego rodziny noszącej imiona miast. Jednakże, ku rozczarowaniu widzów, „Dom” nie udźwignął ciężaru kolejnego sezonu, który zniechęcił fanów poczuciem wtórności, źle wykreowanymi postaciami oraz nadmiarem niepotrzebnych retrospekcji i wątków, które spowalniały akcję i nie wnosiły nic do całości. Szczególnie irytujący był motyw Denvera i  jego toksycznej relacji z Manilą, który zmieniał charakter opowieści w telenowele  rodem z lat 80. 

W jednym z wywiadów producenci przyznali się, że do samego końca nie wiedzieli jak zakończyć serię, co niestety ukazuje się w nielogicznym ustawieniu scen, przedstawiających nam syna Berlina, powtarzalności znanych na nam już schematów, takich jak przyjaźń Profesora z inspektor policji oraz niezwykle przewidywalnym zakończeniu.

Pomimo że finał ,,La Casa de Papel” zgubił esencję tego, co było w nim najlepsze, to stanowił emocjonalne pożegnanie głównych bohaterów, którzy już zawsze w naszych oczach będą ubranymi w czerwone kombinezony symbolami buntu i sprzeciwu.