FelietonyPublicystykaWięcej Świat(ł)a

Lunatyczna przemijalność

Tuż po pełni księżyca świat mnie tylko zachwyca. Kiedyś był wszędzie tylko zamęt, zamęt na amen(t). W świecie zniewolonym homo sovieticus nie zaprzątał sobie głowy ani wiarą, ani nadzieją, ani tym bardziej miłością. Przedtem i potem wszystko i tak miał trafić szlag. Ot tak po prostu, miał zostać tylko popiół, co w przepaści przemija wraz z burzą. Na dnie zaś tego innego świata, przeznaczenie przedziwnie nasze losy splata. Nagle z odmętów tych wyłania się dyjament…

Dokładnie w Dniu Wszystkich Świętych AD 1986 w Neapolu zdarzyło się nasze pierwsze spotkanie z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim. To wtedy właśnie podarował mi był egzemplarz „Innego świata” z niezwykłą i wzruszającą dedykacją: „Młodszemu koledze z gimnazjum kieleckiego, Konradowi – Gustaw”. 

Gustaw, gdyby żył, obchodziłby dzisiaj swe setne urodziny. Co do godziny. Z niezapomnianym dreszczem emocji i nieustającą radością w sercu wspominam dziś tamte nasze rozmowy, rozmowy o życiu, przeznaczeniu i przemijaniu… Znów tak jak wtedy poprosiłbym Panią Lidię o dolewkę zupy ogórkowej, po czym udalibyśmy się we trójkę na tradycyjny spacer wzdłuż neapolitańskich bulwarów. A może tym razem poszlibyśmy na róg Plantów i Sienkiewicza? Kto wie. Najpewniej pojechalibyśmy jednak do Suchedniowa, do „Starego Młyna”, który wciąż tam jest, ale już nie taki jak dawniej.

Wszystko przemija niczym sen. Tak ważny jest nasz każdy dzień. To, co tak naprawdę trzyma nas przy życiu w chwilach trudnych, to te dobre wspomnienia z przeszłości. I chociaż wiemy, że przeminęły bezpowrotnie, tak jak przeminęli Ci, wśród których dane było nam żyć i cierpieć. Uruchamiają one jednak naszą wyobraźnię. A najczęściej dzieje się tak tuż przed lub tuż po pełni księżyca…

Kielce, Europa, 20.05.2019