„Dom Gucci”, czyli dlaczego decydujemy się na kłamstwo
Gucci to niewątpliwie symbol luksusu, marka premium, lecz kiedy tylko ktoś wypowie to słowo, na myśl przychodzą mi jedynie blichtr i bizantyjski przepych. Nie zabrakło tego również w długo wyczekiwanym filmie Ridleya Scotta. „Dom Gucci” jest pełen dobrego humoru, mokasynów, pasków i garniturów, lecz w pewnych chwilach jest wręcz przeładowany i chaotyczny.
Fabuła historii „Domu Gucci” skupia się na perypetiach rodu Guccich, które zostają zwieńczone morderstwem Maurizio Gucciego. Po obejrzeniu zwiastuna myślałam, że film będzie skupiał się bardziej na samym morderstwie i jego skutkach niż na kulisach rodziny Guccich od momentu poznania się Patrizii Reggiani z Maurizio. Niemniej jednak pozwala nam to na zrozumienie bądź też domniemywanie przyczyn zaistniałego czynu, jakim jest zabójstwo człowieka. Po obejrzeniu „Domu Gucci” przychodzi czas na refleksje. Czy można było uniknąć tragedii? Jasne, że tak tylko trzeba byłoby mówić prawdę. Patrizia Reggiani powiedziałaby Mauriziowi Gucciemu, że pragnie jego władzy, klasy, pieniędzy i jest w stanie posunąć się do nieetycznych czynów, aby postawić na swoim. Maurizio Gucci powiedziałby Patrizii Reggiani, że chce powrócić do dawnego stylu życia. Jednak żadne z nich nie mówiło, co naprawdę myśli. Dlaczego więc wybieramy kłamstwo? Bo mówiąc prawdę, krzywdzili byśmy uczucia innych, a nawiązywanie jakichkolwiek relacji byłoby bardzo trudne.
Ogromnym atutem filmu są kreacje aktorów. Lady Gaga, włoska w każdym słowie i geście od samego początku kradnie show. Jest niczym Szekspirowska Lady Makbet, która dąży po trupach do upragnionego celu (dosłownie i w przenośni). Nie dość, że wizualnie bardzo przypomina Patrizię Reggiani, to udało jej się osiągnąć niemal identyczny akcent. Lady Gaga udowadnia, że wcześniejsza nominacja do Oscara za rolę Ally w „Narodzinach gwiazdy” nie była przypadkiem.