Sport

„W tym sporcie jest wiele niesprawiedliwości” – wywiad ze skoczkinią narciarską Kamilą Karpiel

Skoki narciarskie, jak każdy inny sport uprawiany zawodowo, pochłaniają większość czasu zawodników. Przeprowadziłam rozmowę z polską skoczkinią, Kamilą Karpiel, by dowiedzieć się, jak wygląda życie sportowca.

  • Pierwszy skok w życiu oddałaś w 2010 roku. Co cię do tego skłoniło?

Przede wszystkim dziecięca ciekawość, chęć zrobienia czegoś, czego nigdy nie zrobiłam wcześniej, ale przede wszystkim moja energia do działania. Nudziło mnie już zjeżdżanie spod progu na nartach, chciałam być tą pierwszą z grupy, która skoczy.

  • Czy od razu wiedziałaś, że skoki to to, co kochasz i chcesz robić w życiu? Czy może miałaś jakieś wątpliwości? 

Szczerze mówiąc, za dziecka o tym nie myślałam, było to bardzo hobbystyczne, taka forma rozrywki, czysta zabawa. Później zaczęłam postrzegać to jako formę jakiegoś drobnego zarobku, zaczęłam traktować to poważnie. Nigdy do końca nie miałam i dalej nie mam pewności, że dobrze wybrałam. Starałam się nie zastanawiać nad tym, bo powoduje to znajdowanie miliona rzeczy które mówią mi, że to nie jest dla mnie i że marnuję się w skokach, mogąc robić zupełnie coś innego. Za dziesięć lat będę mogła powiedzieć, czy to była dobra, czy zła decyzja.

  • Co było najważniejszym wydarzeniem w twojej sportowej karierze? Może coś szczególnie zapadło ci w pamięć? 

Najlepiej wspominam, jak do tej pory, Mistrzostwa Świata w Seefeld w 2019 roku. To było coś niesamowitego, najlepszy wyjazd mojego życia. Atmosfera, pogoda, ludzie, przeżycia, zawody. Nie da się tego opisać.

  • Czy gdybyś teraz wybierała życiową karierę, po raz drugi wybrałabyś skoki? Jeśli nie, to co innego?

Ciężko mi powiedzieć, co bym wybrała. W tym momencie jestem w takim miejscu, że wybrałabym zupełnie co innego. Aktualnie szkolę się w oklejaniu samochodów folią do zmiany koloru i ochronną, to jest coś co planuję robić, ale co z tego wyjdzie – zobaczymy. Postaram się jeszcze walczyć o marzenia sportowe, ale póki co mam wątpliwości czy kontynuować, czy skończyć szkolenie i wyjechać. To akurat bardzo trudny moment w mojej karierze… Należę do osób, które nie odpuszczają, ale czasami trzymanie się czegoś sprawia większy ból, niż odpuszczenie sobie tego.

  • Jesteś kobietą w skomplikowanym świecie sportu. Czy uważasz, że bycie mężczyzną ułatwia sportowcom niektóre aspekty kariery sportowej w skokach?

Zdecydowanie, z mojego punktu widzenia, mężczyźni mają mniejsze pole do wybicia się w tym sporcie, bo trenuje ich dużo, na bardzo wysokim poziomie. Jednak do dojścia do pewnego miejsca w karierze mają zdecydowanie łatwiej. Plusem u nich jest utrzymanie wagi, mają też więcej siły, więc jest im prościej wiele rzeczy wykonać. Łatwiej jest im również pozyskać sponsora i zarabiać pieniądze w tym sporcie, bo jak się prezentują różnice między zarobkami, to większość zdaje sobie sprawę.

  • Ostatnio wiele słyszy się o niesprawiedliwości i złej organizacji FIS-u. Czy ty na miejscu dyrektorów i koordynatorów zmieniłabyś niektóre zasady? Takie jak inne ocenianie kobiet przez sędziów, czy brak możliwości lotów. 

Dużo bym zmieniła, ale na pewno nie jest sprawiedliwie w kwestii możliwości lotów, skoków na Igrzyskach na dużej skoczni, zarobków, ocen, naszej „40” a nie „50”, jak u chłopaków, ilości organizowanych zawodów… Jest wiele niesprawiedliwości w tym sporcie.

  • Czy, gdybyś dostała taką możliwość, skoczyłabyś na „mamucie”? 

Oczywiście, że tak! Może nie w tym momencie, ale jeśli dzisiaj powiedzieliby mi, że za pół roku będę miała taką możliwość, to zrobiłabym wszystko, żeby skakać jak najlepiej, żeby móc się przelecieć!

  • Tak naprawdę niedawno wkroczyłaś w dorosłość. Jak udawało ci się pogodzić życie zawodowej skoczkini z życiem nastolatki?

Czasami z radzeniem sobie było ciężko. W szkole postawiłam na sport, nauczyciele w szkole to wiedzieli, dyrektor to wiedział i miałam ogromne wsparcie ze strony szkoły sportowej w Zakopanem. Bardzo mi pomogli w napisaniu matur, które zdałam lepiej niż obstawiałam. A poza tym, praktycznie nie miałam czasu dla siebie, ale i tak bardzo dbałam o to, żeby się wyciszać i odpoczywać w całym tym szaleństwie. Dużo czasu na życie towarzyskie nie miałam, bo praktycznie nigdy mnie nie było, a jak byłam to się uczyłam, nadrabiałam zaległości w szkole. Korzystałam przede wszystkim z wakacji, kiedy tylko trenowałam. Wtedy też najwięcej czasu spędzałam ze znajomymi.

  • Kto spośród skoczków/skoczkiń jest twoim idolem/idolką? 

Nie mam żadnych idoli ani idolek, ktoś czasem mi imponuje postawą czy osiągnięciami, ale nigdy nie chciałam być jak te osoby. Zawsze chciałam być indywidualistką, zdobywać sukcesy po swojemu. Moim przewodnikiem przez życie i sport był i jest uśmiech i pozytywne nastawienie.

  • Czy możesz powiedzieć coś o aktualnej sytuacji w polskiej kadrze kobiet? Jak rozwiązać problemy wewnętrzne? Na pewno wszyscy chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć.

Problemów jest tak wiele, że trudno będzie je naprawić, jeśli nic się nie zmieni. Póki co nie interesują mnie już te problemy, bo już nie jestem ich częścią. Teraz trenuję w klubie, częściowo za swoje pieniądze i jest mi psychicznie dużo lepiej, ale nie wiem czy sobie poradzę w kwestii finansowej. Przede wszystkim powinno się zmienić podejście do grupy ze strony związku, a w grupie powinno być zero faworyzacji, bo to tak naprawdę zepsuło całą atmosferę. A ona z kolei jest najważniejsza, by budować grupę.

  • I ostatnie pytanie: Podczas zawodów mężczyzn widać dobre relacje między niektórymi z chłopaków. Na pewno mają wśród skoczków przyjaciół innych nacji. Czy wśród dziewczyn jest podobnie? Zawiązujecie jakieś bliższe kontakty ze skoczkiniami innych narodowości?

Oczywiście, że tak! I to jest w tym wszystkim chyba najlepsze. Ja z racji tego, że do dziewczyn mam trochę dystans, zdecydowanie więcej mam znajomych chłopaków z różnych krajów niż koleżanek. Determinuje nas to do rozwoju, uczymy się języków, nabieramy pewności siebie, zaczynami wyczuwać swoją wartość. To wszystko jest częścią sportu i całej ekipy, która go tworzy i właśnie dlatego trenowanie jest takie przyjemne. Zawsze jest coś i ktoś, kto w ciężkim okresie przyjdzie ci powiedzieć: „Nie przejmuj się, też kiedyś byłam/-em w takiej sytuacji, z tego się wychodzi.” Tona wsparcia jest w tych wszystkich ludziach i to cenię najbardziej.