KulturaPolecaneTeatr

Aktorzy Teatru im. S. Żeromskiego o spektaklu “Prezent urodzinowy”

11 grudnia 2021 roku Beata Pszeniczna oraz Dawid Żłobiński zgodzili się udzielić wywiadu na temat najnowszego spektaklu “Prezent Urodzinowy” reżyserii Jerzego Bończaka.

Redaktor: Sala była wypełniona po same brzegi; Spodziewaliście się tak wielkiego zainteresowania oraz tak pozytywnego odbioru? Przy niektórych scenach ludzie śmiejąc się wstawali i klaskali.

Beata Pszeniczna: Zawsze komedia, farsa są bardzo mile widziane. Szczególnie teraz, biorąc pod uwagę to co się dzieje na świecie, w Polsce śmiech jest najlepszą, najbardziej skuteczną terapią.

Dawid Żłobiński: Nic dziwnego, że jest duże zainteresowanie – Ludzie chwilę po pierwszym lockdownie,  poczuli ogromną potrzebę przychodzenia do teatru, zatęsknili za tym żywym kontaktem; mają już dosyć filmów, Netflixa, HBO.

B: Nie tyle mają dosyć filmów, a raczej tego przenoszenia teatru do internetu, co się w ogóle nie sprawdziło. Tam nie ma przecież tej żywej relacji aktor – publiczność – a komedia taka jak Szalone Nożyczki, spektakl interaktywny, którego ostateczny wygląd zależy od kondycji aktorów, ale też publiczności – wiadomo, ma on swój pewnego rodzaju kręgosłup, ale zawsze możemy od niego odskoczyć, zmienić jego kształt. Nie ma tego w filmie – zarejestrowany, nagrany, zmontowany i koniec – mimo to oglądamy za każdym razem z nadzieją, dajemy się nabrać, że będzie inne zakończenie. Kiedyś się mnie ktoś zapytał czego ci brakowało w pandemii? Na początku mówiliśmy że odpoczywamy, cieszymy się sobą, cieszymy się bycia rodziną, że nie śpieszymy się… ale to przez pierwsze dwa tygodnie. Później zaczynało mi coraz bardziej brakować publiczności, tej prawdziwej, żywej – tego nie da się zastąpić.

R: Jest Pan asystentem reżysera spektaklu Prezent Urodzinowy. Jak wygląda taka praca, w czym miał Pan swój wkład jako taki asystent? 

D: Jeśli chodzi o pracę asystenta to ona w dużej mierze ogranicza się do takiej pomocy bardziej technicznej – jestem w teatrze na co dzień, więc wiem dokładnie kto się czym zajmuje i po prostu spełniam prośby reżysera, czasem je wyprzedzam, na przykład już wiem, że dzisiaj robimy taką i taką scenę i potrzebujemy do niej tego i tego, i organizuję potrzebne rekwizyty. Oczywiście w momencie, w którym  rozmawiam z reżyserem pyta się co myślisz? albo co uważasz? albo czy ty też tak uważasz? i wymieniamy się swoimi poglądami.

B: Ale też ważne jest, że kiedy reżyser nie może np przyjechać na próbę wznowieniową to asystent prowadzi wtedy próbę i on jest odpowiedzialny za to, żeby spektakl w takiej formie wracał na scenę, w jakiej był na premierze.

D: Tak, no nad każdym spektaklem jednak czuwa się, żeby nic się nie wymknęło spod kontroli, bo jeżeli są interakcje z publicznością to bardziej to widać, na przykład przy Szalonych Nożyczkach, które są specyficznym spektaklem, są też w dużej mierze improwizowane, i tam właśnie trzeba szczególnie uważać, żeby nie przekroczyć tej granicy. Czasem niestety się to zdarza. 

B: Tak, ale właśnie dzięki temu, że jest taka funkcja jak asystent reżysera to asystent może sobie pozwolić, że to nie jest moja uwaga do kolegi “słuchaj, przeginasz” tylko asystent pomaga.

D: Świeci nam się już taka lampka, już jesteśmy jedną nogą prawie po drugiej stronie.

R: Ile trwały przygotowania tego spektaklu?

D: 30 prób mieliśmy dokładnie.

B: Pierwsza próba była przed wakacjami, żeby się  tylko zapoznać z tekstem, potem dopiero pod koniec października. Nieraz było tak, że były dwie próby w tygodniu, tylko dwie próby. To jest bardzo trudne, dlatego że jeżeli coś idzie jednym ciągiem to mamy szansę to utrwalać. A my jesteśmy w dublurze i mamy podwójną trudność.

D: My mieliśmy 15 prób.

B: Nieraz było tak, że w tygodniu w ogóle nie mieliśmy próby. 

R: Skąd pomysł, że Dick wszedł w samych skarpetach?

D: To reżyser wymyślił. Dick jest psychiatrą, ale w zasadzie to sam potrzebuje psychiatry. Chodziło o to, żeby podkreślić, że on jest taki nie do końca normalny, autystyczny, neurotyczny.

B: Lekarzu wylecz się sam! Dick ma swoje dziwactwa, ja sobie go od razu wyobrażam, że wchodzi do hotelu, widzi dywan i zdejmuje buty.

R: Nie da się nie zauważyć, że większość widowni to ludzie już dorośli. Czy według was te żarty, ta koncepcja komedii teatralnej jaka jest w spektaklu Prezent Urodzinowy może dotrzeć do dzisiejszej młodzieży?

D: Myślę, że tak.

B: A ja nie wiem właśnie, bo na takie farsy przychodzą ludzie w dojrzałym wieku, ale nie jestem przekonana, że to jest w ogóle pytanie do nas. Według mnie teatr w ogóle jest już dla osób w pewnym wieku, bo młodym czasami się kojarzy O matko, albo siedzę w szkole na lekcjach albo idę do teatru. Utarło się też, że idziemy do teatru, filharmonii z musu na sztuki, które nie zawsze były robione dla was. Mówię to też z perspektywy swojej i moich kolegów w szkole – byłam w pięcioletnim medyku i na pięć klas wyszło 7 osób do teatru. Ludzie wolą coś, co daje te najsilniejsze impulsy, czyli gry komputerowe, kino, bo daje efekty. A tu musisz raz, że musisz się odpowiednio ubrać, a dwa – nauczyciele w szkole też nie zachęcają, bo musi być jakiś wariat teatralny, który mówi Słuchajcie, tu się dzieje to i to, tu jest taki autor i w ogóle, co też człowieka nie zachęca.

Ale trochę to już się zmienia, bo widzę po dzieciach moich znajomych, że już zaczynają chodzić, coś już im się podoba, na przykład przychodzą na Klątwę Rodziny Kennedych i faktycznie są zadowoleni, potem oglądają Zarazę i oceniają ją na poziom wyżej. Nie chodzi o to, że są lepsi czy gorsi, ale są inni. Młodzież  powinna mieć ze szkoły wytrwałą  chęć poznania, zobaczenia – powiesz, że teatr ci się nie podoba jak zobaczysz 30 sztuk albo przez 3 sezony będziesz chodził na wszystkie spektakle. To jest jak z filmem – trzeba wszystko zobaczyć, że zdecydować, że ten gatunek zupełnie nie jest dla mnie. Tak samo z muzyką. Jeśli chodzi o stricte Prezent Urodzinowy, to tutaj główną rolę odgrywają przeżycia  młodzież nie ma przeżyć z żoną, która daje na prezent sekator, nie ma wspomnień ze znudzonym do przesady mężem, oni nie rozumieją jeszcze tego!

D: Jak oglądałem próby myślałem Boże, mnie to w ogóle nie śmieszy, ja nie wiem z czego ludzie będą się śmiali. Ale potem mnie zaczęło śmieszyć, że ludzi śmieszy.