FelietonyLiczby i FaktyPublicystyka

158 miliardów złotych..

Niedzielne przedpołudnie, nie pada. Odpoczywamy.

20% Polaków przyznaje, że w pracy towarzyszy im nieustanny stres. Jesteśmy totalnie zmęczeni: chaosem w przepisach, strachem przed zwolnieniem z pracy, bankructwem firmy, brakiem stabilizacji. Na to wszystko nakładają się coraz trudniejsze warunki codziennego życia. Wszystko drożeje. Ceny produktów i usług są najwyższe od dwudziestu lat. Znacznie spadły wydatki na żywność i produkty chemiczne.

Cena węgla skoczyła z 800 złotych do około 3 tysięcy za tonę. I nie można go kupić. Specjaliści szacują, że w Polsce zabraknie około 9-11 milionów ton węgla. Minister Środowiska uspokaja, że płyną dostawy węgla z Australii i Kolumbii, jednak górnicy twierdzą, że  to jest węgiel, który nie nadaje się dla odbiorców indywidualnych.

W tym tygodniu rząd przypomniał, że za odpowiednią opłatą (i zgodą nadleśnictwa) można zbierać chrust na opał w lesie. W niektórych regionach natychmiast ustawiły się kolejki, a nadleśnictwa tworzą specjalne listy oczekujących. Ci, którzy z sentymentem wspominają PRL, powinni być usatysfakcjonowani. Brakuje tylko kartek na chrust… Według informacji rzecznika Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku na liście kolejkowej pojawia się nawet 60 osób.

Poszybowały w górę ceny benzyny: Pb 95 kosztuje już prawie 8 złotych za litr, Pb 98 śmiało zmierza do 9 zł.  Specjaliści od rynku paliw przewidują, że może już w lipcu cena skoczy do wysokości 10 złotych. Sytuacja na rynku paliw jest nieprzewidywalna, a kwoty na licznikach rosną z tygodnia na tydzień. W sobotę na wielu stacjach Orlenu kierowcy zaprotestowali przeciwko tym podwyżkom. Kupowali benzynę, płacąc bilonem po 1 groszu. Stosowano wszystkie możliwe sposoby, by spowolnić kolejki po benzynę.

Inflacja szaleje, według GUS za maj to już 13,9%. I to nie koniec, ekonomiści-optymiści twierdzą, że wkrótce osiągniemy 15%, pesymiści podają, że już niedługo pobijemy 20%.

Rada Polityki Pieniężnej  podniosła oprocentowanie kredytów, to już 6%. Jest to 9 podwyżka stóp, podobno nie ostatnia. Tracimy codziennie, spada wartość naszych oszczędności. Co dalej? Podwyżka stóp procentowych to jeden z instrumentów walki z inflacją, ale tylko jeden, bo z drugiej strony ciągle pojawiają się „nowe” pieniądze na rynku. Wydrukować łatwo. Wakacje kredytowe, 14. emerytura, dodatki energetyczne. Populizm wymaga ofiar. Z jednej strony NBP ściąga nadwyżki pieniądza z rynku, z drugiej strony rząd ciągle dosypuje pieniędzy. Błędne koło.

To, co mogłoby pomóc, to nowe inwestycje. Rząd obiecuje, że w tym roku przeznaczy na nie 30 mld złotych, ale to niewiele. „Te 107 mld złotych bezzwrotnych dotacji i ponad 51 mld złotych w formie pożyczek na bardzo preferencyjnych warunkach z KPO może się nam bardzo przydać, dziś Polska potrzebuje najtańszego finansowania inwestycji” – mówi premier Morawiecki.

W czwartek do Polski przyjechała szefowa Komisji Europejskiej w związku z zaakceptowaniem przez Komisję polskiego Krajowego Planu Odbudowy co jest warunkiem koniecznym, by w ogóle uruchomić pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy. Komisja zastrzegła jednak, że wypłata nastąpi dopiero po wypełnieniu przez Polskę tzw. „kamieni milowych” dotyczących zmian w sądownictwie. I tu zaczynają się kłopoty. Zjednoczona prawica po wprowadzeniu wielu poprawek do (i tak niedoskonałego) projektu prezydenta przegłosowała w Sejmie nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, niestety ta ustawa według wielu prawników nie spełnia wymogów postawionych przez Komisję. Senat poprawił tę ustawę, ale Sejm głosami zjednoczonej prawicy je odrzucił. Znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Co zrobi Komisja i Rada Europejska? Czy dostaniemy te miliardy mimo braku faktycznych zmian? Czy zaczniemy naprawdę walczyć z inflacją? Zobaczymy.

A wojna na Ukrainie wciąż trwa, to już 109 dzień. Ciężkie walki w Donbasie, broni się Siewierodonieck, Rosjanie zniszczyli 2 z 3 mostów prowadzących do miasta. Ukraińcy kontrolują część przemysłową, w tym tereny zakładów chemicznych Azot, gdzie schroniły się setki mieszkańców. Władze Ukrainy podają, że w tym rejonie przewaga artyleryjska sił agresora jest 20 razy większa i że mają oni 40 razy więcej amunicji. Olga Lautman, rosyjska analityczka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, uważa, że jeśli Rosja zwycięży na wschodzie Ukrainy, to wojna rozszerzy się na inne części Europy. Władymir Putin ostatnio powiedział, że w przeszłości Rosja nie podbijała nowych terytoriów, a jedynie odzyskiwała utracone rosyjskie ziemie. Tak samo argumentował aneksję Krymu i wojnę w Donbasie w 2014 roku.

Oby te przewidywania ekspertów się nigdy nie sprawdziły.

.