32 lata…
Niedziela. Kawa i pochmurny dzień to duet sprzyjający wspomnieniom. A te nasuwają się same, bo w tym tygodniu obchodziliśmy najpiękniejsze święto – Dzień Matki. Ci szczęśliwcy, którzy Mamy mają, składali życzenia. Ci, którzy już ich nie mają, mogli tylko wspominać. I podziękować za wszystko.
Tego dnia również pół miliona uczniów rozpoczęło egzamin dla ośmioklasistów.
W piątek obchodziliśmy Dzień Samorządu Terytorialnego. To święto obchodzone jest corocznie 27 maja. Uchwalone przez Sejm w 2000 roku, upamiętnia pierwsze wybory samorządowe. Wybory z 27 maja 1990 roku przeprowadzono na mocy Ustawy o Samorządzie gminnym uchwalonej przez Sejm 8 marca 1990 roku. Dzięki temu społeczności lokalne mogły zarządzać częścią spraw publicznych, a gminy uzyskały własne źródła dochodów i możliwość decydowania o swoich wydatkach. Kolejny, ważny etap reformy administracyjnej nastąpił w styczniu 1999 r. Polegał na wprowadzeniu dwóch dodatkowych szczebli samorządu: powiatów i samorządowych województw. Oznaczało to przesunięcie kompetencji wykonywania zadań publicznych ze szczebla rządowego na szczebel samorządowy.
Dziś po 32 latach traktujemy samorząd jak coś oczywistego. Nie świętujemy, jak zwykliśmy to robić jeszcze kilkanaście lat temu. Raczej oczekujemy od wybranych przez nas władz coraz więcej. I nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że rząd nakłada na samorząd coraz więcej obowiązków, często zapominając o konieczności przekazania pieniędzy na nowe zadania. Często nie wiemy (bo się tym nie interesujemy), że nowe drogi, zbiorniki wodne, szkoły, domy kultury, przychodnie zdrowia, szpitale, obiekty sportowe powstają dzięki funduszom z Unii Europejskiej, czasami z częściowym wkładem z budżetów samorządów. Polska pięknieje, również dzięki temu, że jesteśmy w Unii, że dostajemy unijne pieniądze.
Tymczasem w Ukrainie już 95 dzień wojny. Trwają ciężkie walki w Donbasie. Rosjanie zmienili taktykę, przesunęli tam żołnierzy i ogromną ilość broni pancernej. Trwają ciężkie walki o Siewierodonieck, kluczowe dla Rosjan miasto. Jeśli je zdobędą, ogłoszą sukces: tak oto zdobyli cały obwód ługański. Walczą, doszczętnie wszystko niszcząc. Co ciekawe, Rosjanie zrezygnowali z walk o Izium, chociaż to właśnie ten kierunek otworzyłby im drogę na zachód. Według analityków wojskowych obwód ługański to cel doraźny. Jeden z ważnych długoterminowy celów Rosji to wywołanie strachu o głód na świecie. Głód stanowi główny element negocjacji Putina o zniesienie sankcji na Rosję. Rosyjski dyktator powiedział to wprost podczas rozmowy z Macronem i Scholzem. Celem Moskwy jest przejęcie całego północnego wybrzeża Morza Czarnego i odcięcie Ukrainy od morza.
Ukraina przed wojną była drugim eksporterem zbóż na świecie, około 98% handlu odbywało się drogą morską. W ukraińskich silosach zgromadzono ok. 25 milionów ton zbóż (wartych około 15 mld dolarów). Tyle rocznie spożywają najsłabiej rozwinięte kraje świata. Sekretarz generalny ONZ zaapelował o utworzenie morskiego korytarza humanitarnego. Sprawa staje się bardzo pilna, według ONZ zapasy zboża na świecie wystarczą tylko na 10 tygodni.
Kryzys żywnościowy pogłębia susza panująca w całej Europie i silne wysuszające wiatry w Stanach Zjednoczonych. Zbiory będą znacznie niższe niż zazwyczaj. Ceny wszystkich produktów żywnościowych poszybują w górę. Wiktor Orban pod tym pretekstem wprowadził na Węgrzech stan wyjątkowy. Zmienił konstytucję i natychmiast wprowadził stan zagrożenia. „Wojna i brukselskie sankcje przekładają się na gospodarkę i drastyczny wzrost cen” tłumaczył ludowi Orban. Ciekawe, że ani słowa nie powiedział o zagrożeniu ze strony Rosji. Orban uzyskał pełnię władzy, może rządzić dekretami. Zablokował wprowadzenie embarga na import ropy z Rosji dla całej Unii. Sprowadza z Rosji gaz. Jego elektrownia atomowa także zależy od Rosji. Pojawia się pytanie, czy sojusznik zjednoczonej prawicy i rządu Polski w dalszym ciągu reprezentuje interesy państw należących do Unii Europejskiej. Odpowiedź zaczyna być kłopotliwa.