W domach z betonu…
Lekturę wpisu najlepiej zacząć od przesłuchania wybranego przeze mnie utworu. Niechaj W domach z betonu PRO8L3Mu stanie się niejako hymnem tego wpisu. Jak i hymnem całego października, który jak może wiele osób wie, jest miesiącem walki z rakiem piersi.
Nie wiem, czy Oskar nawijał akurat o tym typie nowotworu, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Ważne natomiast jest to, że rak piersi zabija rocznie około 400 tysięcy kobiet. Jest najczęściej występującym złośliwym nowotworem, a niepokojące statystyki wskazują, że prawie co ósma kobieta w Polsce może na niego zachorować.
Kobiety; matki, koleżanki, żony, prawniczki, psycholożki, nauczycielki, panie Basie, Edytki i Moniczki, badajmy się w porę. Choć profilaktyka kuleje, choć programy są dla dziewczyn po dwudziestym szóstym roku życia (absurd), to nie dajmy się.
I nie dawajmy powodów kolejnym artystom do śpiewania o stracie, o odchodzeniu, o strachu. Mimo iż uważam ten kawałek za wybitny pod względem tekstowym, to moim marzeniem byłoby, aby żadne dziecko nie musiało kłaść się na kołderkę i zwijać w kuleczkę.
To mój mini apel, który chciałam, aby był punktem wyjścia do zapowiadanych muzycznych tematów.
Z tym tekstem akurat jest łatwo, to znaczy jest zaprzeczeniem całego gadania o patologii w polskim rapie. W domach z betonu jest pewniakiem, którego mogłabym puścić swojej cioci i nawet ona powiedziałaby, że to dobry kawałek. Plus na pewno doceniłaby wplecenie Martyny Jakubowicz śpiewającej refren oryginalnej wersji z 1984 roku.
Połączeniem ze starszą piosenką jest tylko ostatni wers tekstu PRO8L3Mu (To nie czas i miejsce na płacz, wokół mieszkania z betonu), a mimo to, te dwa zupełnie różne utwory pasują do siebie. Zaryzykowałabym nawet, że Oskar wzbogaca tę kultową piosenkę. Jego wersję porównałabym do wersji reżyserskiej filmów, która zawiera wycięte sceny, dłuższe dialogi, rozwinięcie przygód postaci. Jakubowicz w trzech zwrotkach nie opisuje aż tyle „lokalnego kolorytu”, a słuchając PRO8L3Mu łatwo mi wyobrazić sobie i rower Reksio i gumę Turbo i meblościankę. Nawet jakoś oczy stają się bardziej wilgotne, jak zbyt często wciskam „odtwarzaj”. Niechaj to będzie wyznacznikiem, że nie taki ten rap straszny, jak go malują.