Czy na KSM-ie można słuchać Pro8l3mu?
Mój sąsiad handluje trawką, na piątym piętrze mieszka wzajemnie przemocowa para, na drugim gość tak naszprycowany lekami, że jego mętny wzrok przyprawia mnie o strach. Nie brakuje pani całej w sierści, śmierdzącej kocim moczem ani wesołego, wiecznie pijanego staruszka Roberta. Na każdą literę alfabetu znalazłabym drobną patologię, wykroczenie, nieścisłość z prawem i rozejście z rozsądkiem. Czy zatem słusznie, rap uważany jest za oderwany od rzeczywistości, za zbyt wulgarny, nierealny? Bo chyba zapominamy, że przecież mieszkamy w Polsce, a „tutaj wciąż pada deszcz” jak śpiewał Taco Hemingway.
Dzisiaj na tapet wzięłam Skrable Pro8l3mu, ale tak naprawdę mogłabym wziąć mnóstwo innych utworów, innych wykonawców, piosenek z tego roku i z ubiegłej dekady. I postawić ogólne pytanie czy to naprawdę wyssane z palca historie, stworzone tylko dla wielkomiejskich gangsterów, dla rebeliantów?
Na N, narkotyki
Na L, lamborghini
Na E, energetyki
Na B, rozmiar B staniki
Na T, triki, triki
Na F, jej figi, figi
Na D, drinki, drinki
Na P, pakuj w siaty pliki
Idealne osiedla, zamykana brama, podpisane miejsce parkingowe, a obok stary prl-owski blok z wielkiej płyty, z którego latem chłopcy zrzucają balony z wodą. To nie wymierający gatunek, to rzeczywistość w jakiej wielu z nas żyje. Ciocie, babcie i wujkowie słyszą wulgarne teksty i łapią się za głowę, a ja twierdzę, że łatwiej im przyjąć informacje o kolejnej interwencji policji u sąsiadki z naprzeciwka, niż to, że ktoś nie ochrzcił dziecka.
Czy zatem można słuchać rapu na kieleckim KSMie? Można, trzeba, powinno się. Bo przecież to o nas, o rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Kocham ten brudny, zapaprany KSM, ten lokalny koloryt i to, że zapach marihuany roztacza się tutaj co piątek.