FilmProjekt kulturalny

Kiedy sąsiadujesz z tajemniczym Totoro…

Mój sąsiad Totoro to japoński film z 1988 roku, produkcji studia Ghibli. We wrześniu 2007 roku po raz pierwszy polscy odbiorcy mogli zapoznać się z tą pozycją przed ekranami kin. Obecnie Mój sąsiad Totoro znajduje się w ofercie platformy Netflix. Czy warto poświęcić tej starszej już produkcji wieczór? I czy to właściwie tylko bajka dla dzieci?

 

AD: Nieco odbiegając od filmów aktorskich, zaproponowałam film animowany i to japoński. Czy wcześniej miałaś do czynienia z takimi filmami, czy raczej wolisz europejskie produkcje?

JD: Jeśli chodzi o produkcje japońskie, to można powiedzieć, że w pewnym stopniu znam je od dzieciństwa, poprzez japońsko-włoski serial animowany Cinderella Monogatari. Później było zetknięcie z Pokemonami i Bakuganami, poprzez seriale anime. Na wiele lat japońskie produkcje później mnie omijały. Teraz na nowo wchodzę w ten temat. Przez polecenia znajomego oglądaliśmy z moim chłopakiem anime Record of Ragnarok, dostępne na Netflixie, a ostatnio on sam znalazł i wciągnął i mnie i siebie w inny tytuł The Misfit Of Demon King Academy, czy po prostu Akademię Władcy Demonów — wyszukiwarka znajdzie ten tytuł od razu po wpisaniu tego hasła.

Czy wolę produkcje europejskie? Zależy. Wszystko zależy od tematyki i sposobu prowadzenia fabuły, czy ważnej dla mnie kreski. Jeśli estetyka nie będzie mi odpowiadać, a fabuła będzie nieciekawa lub niepotrzebnie przedłużana, odpadnę zarówno od europejskiej jak i japońskiej produkcji.

A jak jest z twoimi doświadczeniami z japońskimi produkcjami? Mój sąsiad Totoro, nasz dzisiejszy temat, jest na długiej liście obejrzanych przez ciebie anime, czy raczej wyjątkowym przypadkiem?

AD: Wychowywałam się na Dragon Ball na anime i komiksach, na Rycerzach Zodiaku i Bleach. Slayers Magiczni Wojownicy też są mi strasznie bliscy. Ogólnie lubię anime, ale i mangę, niestety w Polsce trudno jest dostać wszystkie tytuły. Co do mojego wyboru to bardzo chciałam w końcu obejrzeć ten film, bo wcześniej oglądałam Ruchomy zamek Hauru i mi się bardzo spodobał. Również jest to film tych samych twórców.

JD: Czy znając inną produkcję tego samego twórcy, miałaś konkretne oczekiwania wobec Mojego sąsiada Totoro?

AD: Spodziewałam się, że będzie przynajmniej tak uroczy jak Szopy w natarciu, nawiasem mówiąc polecam gorąco, bo jest przesłodki, ale i nieco gorzki. Nie wiedziałam tylko ile ładunku emocjonalnego w nim będzie i czy to produkcja bardziej z pozytywnym przekazem, czy nieco mroczna. Twórcy studia Ghibli mają produkcje zarówno poważne jak i te bardziej dla dzieci.

JD: Według Netflixa Mój sąsiad Totoro jest dla każdego, choć gatunkowo jest właśnie określony jako film dla dzieci. W sumie opis historii też by na to sugerował, że jest to raczej bajka dla młodszych. Jako bohaterki mamy bowiem 8-letnią Satsuki i jej 4-letnią siostrę Mei. Mamy do czynienia z tajemniczymi istotami zamieszkującymi pobliski las, a więc wątki fantastyczne. To nie zachęca raczej dorosłych do obejrzenia.
Jednak jest to opis platformy i nie zawsze jest on zgodny z naszymi opiniami. Jak więc ty byś opisała Mojego sąsiada Totoro?

AD: Powiedziałabym, że to film rodzinny, bardzo uczuciowy i właściwie dla każdego. Dzieci na pewno mocniej wczują się w jego oglądanie, ponieważ bohaterki mają 4 i 8 lat. Ale nadal jest to kino dla każdego. Podoba mi się przede wszystkim ujęcie tematu rodzicielstwa, dojrzałej miłości dwojga rodziców dziewczynek, którzy dbają o nie, jak mogą. Zwłaszcza wzrusza mnie postawa ojca, który pod nieobecność chorej matki zajmuje się dziećmi. To powinien być przykład, jak wygląda rodzicielstwo i miłość ojca do swoich dzieci. Pojawia się też tajemniczy Totoro, który z początku wydaje się dość straszny — nie wydaje innych dźwięków niż ryk i ma ogromne zęby. Okazuje się jednak, że również sprawuje opiekę nad dziewczynkami, np. pomaga im odnaleźć się, kiedy młodsza dziewczynka gubi się w drodze do szpitala do swojej mamy. Z Totoro są również dwa małe zwierzątka, które mu towarzyszą, ale nie mają tak mocnego wpływu na życie bohaterek. A jak oceniasz rolę Totoro w całej historii?

JD: Zanim o Totoro, to zgodzę się z Tobą odnośnie przedstawienia postaci ojca dziewczynek, pana Kusakabe, który opiekuje się córkami, ale też i one opiekują się trochę nim, przykładowo niosąc mu parasol, żeby nie przemókł podczas drogi z przystanku do domu. Widać więc silną więź rodzinną, między córkami a ojcem, i między samymi siostrami. Totoro spełnia zaś funkcję takiego ducha opiekuńczego dla Satsuki i Medi, wszędzie tam, gdzie opieka rodziców, czy sąsiadów, zwłaszcza Babuni, nie dociera. Mei pobiegła w las, za małymi towarzyszami Totoro i zasnęła w jego jamie? Znalazła się w pobliżu domu, cała i bezpieczna. Dziewczynki po zmroku w deszczu, czekają na ojca na przystanku? Przychodzi Totoro, który po prostu obok nich stoi, ale dzięki czemu nie są same. Mei zgubiła się? Totoro pomaga ją znaleźć. Jednak ta opieka nie jest ot tak, za darmo. Jest to moim zdaniem nagroda, za dobre zachowanie dziewczynek, za ich dobroć okazywaną nie tylko wobec sąsiadków, natury i stworzeń fantastycznych.

AD: Totoro pojawia się wtedy, kiedy dziewczynki faktycznie go potrzebują. Kiedy czekają na ojca, który się spóźnia, Totoro im towarzyszy. Tak samo kiedy Mei się zgubiła. Ja interpretuje obecność Totoro jako takiego anioła stróża, który opiekuje się nimi, ale jest też towarzyszem zabaw. Dziewczynki tęsknią za mamą, a pracujący ojciec ani starsza Babunia nie są w stanie wypełnić im całego czasu, ani dać pełni miłości. Totoro jest więc takim opiekunem, ale i namiastką matczynej miłości. Jak oceniasz film pod kątem fabuły i połączenia jej z fantastyką, może i baśniowością?

JD: Zaciekawiła mnie fabuła, była bardzo przyjemna, taka po prostu ciepła i radosna, mimo tej goryczy w postaci braku matki — swoją drogą dotarłam do informacji, że ten wątek jest powiązany z przeżyciami głównego twórcy, którego matka również często była w szpitalu, gdy był mały. Jednak bez Totoro byłaby mimo radości i nadziei, jaką mają w sobie bohaterowie, zbyt smutna. Te elementy fantastyczne, obecność Totoro, czy magicznego koto-busa, wprowadza więcej tej radości, tego ciepła. Dziewczynki są kochane i dorośli chcą poświęcać im swój czas, ale nie zawsze mogą. Ich ojciec musi pracować, sąsiedzi pracują w polu. Przychodzi więc Totoro, który poza opieką, sprawia, że dziewczynki dobrze się bawią.

AD: Mnie też podoba się wprowadzenie tej postaci fantastycznej jako przerywnika do fabuły, ale i rozwinięcie historii. Bardzo podobała mi się też strona artystyczna — od kreski do dobrania kolorów i muzyki. Oczywiście to nieco starszy styl studia, bo film powstał w 1988 roku, jednak nie zestarzał się źle. Pokazuje bardzo uniwersalną historię, pełną ciepła rodzinnego, z elementami fantastycznymi, bardzo charakterystycznymi dla tego studia filmowego i kultury japońskiej. Podsumowując — poleciłabyś film znajomym, czy raczej ich dzieciom?

JD: Strona wizualna tego filmu również i mnie bardzo zauroczyła. Jest bardzo dokładna i realistyczna, ale nie sprawia, że uproszone jednak rysy postaci czy fantastyczne postacie wyglądają w tym na nie na miejscu.

Co do polecenia, na pewno poleciłabym to osobom, które szukają ciepłej, pogodnej historii na jeden wieczór. Czegoś, przy czym oderwiemy się od często monotonnej, pędzącej rzeczywistości.

Autorka ilustracji: Julia Dudek & Studio Ghibli