FelietonyKielecki Spacer LeonaPublicystyka

Kielecki spacer Leona

Leon pojawił się w moim życiu prawie cztery lata temu. Minęło pół roku od odejścia Ampera, który towarzyszył mi prawie osiemnaście lat. Amper był członkiem naszej rodziny od szczeniaka. Kiedy miał cztery lata, na ulicy w Sosnowcu, bladym świtem, po ciężkiej ulewie, znalazłam Fifi. Nie miała jeszcze roku i tak dołączyła do naszej rodziny. Odeszła dwa lata temu, mając prawie szesnaście lat. Leon ma obecnie siedem lat, więc jeszcze kawał wspólnego życia przed nami. Znalazłam go w schronisku koło Łodzi, które ma umowę z ponad czterdziestoma gminami na Podkarpaciu. Pewnie został odłowiony gdzieś tam, przetransportowany ponad dwieście kilometrów i kto by sobie zawracał głowę, żeby go szukać w tak odległym miejscu. Zresztą przeszukałam wiele portali i stron: nikt za nim nie tęsknił! Często zastanawiam się jakie było jego życie. Od początku dobrze czuł się w mieszkaniu, chociaż na wiele rzeczy reagował w bardzo zabawny sposób: to było takie śmieszne, psie zdziwienie: to to działa? Może trudno w to uwierzyć, ale zostało to udowodnione, że opieka nad żywą istotą, która ma określone potrzeby, pomaga nadać sens codziennemu życiu. Szczególnie zbawienne jest to dla osób mieszkających samotnie. Ostatnie pandemiczne doświadczenia dowiodły tego w sposób niezaprzeczalny. Psy umieją interpretować sygnały komunikacyjne, które im wysyłamy i rozumieją, że coś jest nie tak. Moje psy dostosowywały  swoje zachowanie do mojego nastroju, a to bardzo pomagało i pomaga w obniżeniu stresu (na szczęście rzadko go odczuwam).

Jestem ciągle aktywna zawodowo, mam dosyć bogate życie towarzyskie i Leon nie zawsze może mi towarzyszyć. To wszystko oznacza, że zostaje sam w domu. Czy tęskni wtedy? Czy się nudzi? Leon śpi. Nie zniszczył nic w domu, ale to nie oznacza, że psy tak nie robią. Psy mogą źle znosić dłuższe rozstania, więc warto rozważyć wspólne wakacje (wiele hoteli czy pensjonatów oferuje miejsca dla naszych psów). Są też hotele oferujące opiekę nad naszym pupilem, ale tutaj zalecam dokładne sprawdzenie takiego miejsca. Psy cierpią też po stracie swojego pana: znane są przypadki czekania na swojego opiekuna w miejscu stałych spotkań. Psy mają też swoje lęki i smutki, gdy chorują, odczuwają ból, boją się burzy, fajerwerków lub zwykłej kąpieli. Amper obszczekiwał petardy, Fifi ‘miała wywalone’, Leon bardzo się denerwuje. To dokładnie jak my, ludzie. Nasze zwierzęta rozumieją na swój sposób, czują, współodczuwają i radości i smutki. Widziałam to u wszystkich moich psów.

Pojawienie się psa w domu to duża odpowiedzialność. Niesie także zobowiązanie finansowe. To codzienna opieka, zwykle czasochłonna. Ale korzyści są olbrzymie: spacery! Na spacerach poznajemy ludzi, których nigdy byśmy nie spotkali! No i musimy, ale naprawdę musimy znaleźć lekarza weterynarii, który zajmie się towarzyszem naszego życia. Nie bez powodu wspomniałam na początku o wieku moich psów. Amper dożył naprawdę sędziwego wieku, Fifi, pomimo wątroby, która na USG wyglądała jak ser szwajcarski, była w zdumiewająco dobrej kondycji. Obydwoje zawdzięczali to wspaniałej opiece weterynaryjnej, jaką im zafundowałam. Obydwoje mieli regularne badania krwi, a Fifi badania USG. Cudowny zespół weterynarzy był i nadal jest (bo i Leon jest pod ich opieką) głosem moich psów. Kiedy tylko niepokoiło mnie ich zachowanie, zawsze mogłam i mogę liczyć na ich pomoc, na ich fachowość. To oni są głosem zwierząt cierpiących. Jak znaleźć takich lekarzy? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Może się okazać, że lekarz wpisany na listę biegłych sądowych okaże się być człowiekiem lekceważącym wszelkie przepisy i procedury i doprowadzi do śmierci zwierzęcia. Może się okazać, że lekarz rezydujący w luksusowo wyposażonym gabinecie będzie szybko podejmować decyzje o eutanazji, bo albo nie jest w stanie postawić prawidłowej diagnozy albo duma nie pozwala mu na konsultację z bardziej doświadczonym kolegą i szybko dorabia się przezwiska ‘doktor śmierć’. Może się też okazać, że w niepozornym gabinecie rezyduje lekarz weterynarii o wielkim sercu i niespotykanej intuicji. I to będzie właśnie ten, którego nasz zwierzak pokocha i z ufnością podda się wszelkim zabiegom. Nasi mniejsi bracia, którzy tak znacząco wpływają na poprawę naszej kondycji psychicznej, zasługują na właściwą opiekę weterynaryjną. Jesteśmy im to winni.