O gloryfikowaniu złych wzorców filmowych
Można zauważyć ostatnio zafascynowanie tak zwanymi sigma male, bohaterami filmowymi wykazującymi się bardzo dużą wręcz przerysowaną męskością. Chociaż ma to zwykle charakter humorystyczny, jest to zarazem jedynie odłamek zafascynowania odbiorców bohaterami popkultury, których akcje są często wątpliwe moralnie. Skąd się to zafascynowanie bierze i jakie bywają jego skutki?
Sigma male a alfa male
Samo sformułowanie sigma male miało się wziąć od tego, które nawiązuje do samców alfa. Jednak w przeciwieństwie do mężczyzn alfa, którzy to mają się znajdować na szczycie hierarchii społecznej, mężczyźni sigma nie czują się związani przez różne ograniczenia społeczne, przez co są zwykle samotnikami. Mają oni dążyć do osiągnięcia pewnego rodzaju siły, jakkolwiek jest ona przez nich określana. Chociaż sigma male jest określeniem niezwykle popularnym, to wykreowano je w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, więc nie ma mowy o intencjonalnym tworzeniu bohaterów tego typu w popkulturze, którym znacznie bliżej jest do alfa male’ów. Czemu więc to właśnie to pierwsze określenie bardziej pasuje do powyższego tematu? Ponieważ to właśnie bohaterowie określani tym mianem tacy jak Patrick Bateman (American Psycho) znacznie częściej cechują się działaniami, które są wątpliwe moralnie. Można niemalże powiedzieć, że jeśli bohater podporządkowuje się normom społecznym, to nie zasługuje na takie określenie.
Popularny żart
Zafascynowanie takimi jednostkami w ostatnim czasie i kontekście nurtu sigma male ma charakter czysto humorystyczny. Posługiwanie się wizerunkami bohaterów jak Patrick Bateman czy Thomas Shelby (Peaky Blinders) jest zwykle wykorzystywane, aby pokazać ich zachowania w jeszcze bardziej przerysowanym i wykraczającym normy społeczne stylu. Jest to żart niezwykle samoświadomy, bo np. kodeksy, którymi mają kierować się samce sigma, są wyolbrzymiane w takiej skali, że akcji takich nie podjęliby się nawet bohaterowie powyższych dzieł popkultury. Chociaż cały prąd sigma male ma już parę miesięcy, to mimo to nadal żyje między innymi dzięki pojawianiu się kolejnych postaci, które mogą się szczycić mianem samców sigma jak np. nowa interpretacja Batmana.
Druga strona monety
Jednak wśród ludzi, którzy takie zachowania wyśmiewają, znajduje się również duża grupa osób, która nie tylko stara się usprawiedliwić akcje np. Jokera (2019), to dodatkowo są przez takie postacie inspirowani. Powiązane jest to w prawie każdym przypadku z postawieniem jako protagonisty tegoż wątpliwie moralnego osobnika. Przez poznanie historii z jego perspektywy często przywiązujemy się do niego i zaczynamy rozumieć jego motywy. Mimo wszystko utożsamianie się albo chociaż usprawiedliwianie akcji Travisa Bickle’a (Taxi Driver) jest już czymś, co trudno jest pojąć. W sieci można znaleźć chmary ludzi, którzy twierdzą, że bohater tego czy tego filmu został postawiony w sytuacji bez wyjścia oraz że postąpiliby podobnie w takiej sytuacji. Słyszenie takich stwierdzeń z pewnością nie napawa nadzieją, nawet jeśli są to tylko czcze słowa.
Niepokojące wyjątki
Jednak po kolejnym przesianiu tej grupy ludzi ukazują się nieliczne przypadki zbrodni zainspirowanych tymi filmami. Najbardziej znaną jest zapewne nieudany zamach na Ronalda Reagana inspirowany wcześniej wspomnianym Taxi Driverem. Na szczęście podobnie jak filmie zamach nie zakończył się śmiercią. Oprócz tego wspomnę tylko o wysadzaniu bomby przez Kyle’a Shawa zainspirowanego filmem Fight Club. Założył on własny klub walk oraz wysadził jedną kawiarnię Starbucksa, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Chociaż w pierwszym przypadku można mówić o osobie chorej psychicznie, to już przy drugiej okazji przestępca był już zdrowy umysłowo. Pokazuje to, że problem z nadinterpretowaniem przesłania filmów i ich bohaterów nie jest wcale taki rzadki i mimo wszystko może nieść spore konsekwencje.