Nic tam wiatraki! Świętokrzyska donkiszoteria
W drodze do Krzemionek tym razem zatrzymałem się przy wiatraku w Szwarszowicach w gminie Bodzechów. Jest on co prawda „holenderski”, ale mnie i tak każdy napotkany wiatrak kojarzy się natychmiast z hiszpańską La Manchą, czyli Don Kichotem, Sancho Pansą i przede wszystkim Dulcyneą. Dulcynea nie lubi kwiatów, no „bo one szybko schną”, za to na pewno uwielbiałaby „kamień z wielkim LOVE”. Znacie przecież tę piosenkę polsko-ukraińskiej grupy Enej. Czyżby oni śpiewali o krzemieniu pasiastym?
Zbliżają się Święta, więc czas na relaks, odrobinę spokoju i auto-refleksji. Chciałoby się powiedzieć: czas na miłość – taką, która nie jest niemożliwym do spełnienia marzeniem i nie jest jedynie ulotnym cieniem mrugającym nieśmiało na platońskiej ścianach jaskini. Czas na miłość, która siłą wyobraźni i pozytywnej energii dodaje nadziei i wiary, inspiruje, uskrzydla i góry przenosi, czyż nie tak? Dodaje po prostu sił w codziennej „walce z wiatrakami”. Te wszystkie właściwości przypisywane są krzemieniowi pasiastemu, który istnieje w naszej wyobraźni od wieków jako talizman ozdrowieńczego optymizmu, szczęścia i miłości właśnie. Świętokrzyski krzemień pasiasty zawiera zatem w sobie niesamowitą moc.
Źródłem nieskończonej inspiracji dla Don Kichota jest natomiast postać Dulcynei. Błędny rycerz-idealista oraz jego wierny giermek-realista podążają tą samą drogą, wzajemnie się uzupełniając. Rycerski Don Kichote potrzebuje Dulcynei, platonicznej muzy, która jest idealnym drogowskazem w jego pozornie szalonej walce o lepszy świat. Pragmatyczny Sanczo Pansa wiernością, pełną realizmu trzeźwością umysłu i bezwarunkowym oddaniem, służy tej samej sprawie.
Nasza „walka z wiatrakami” byłaby raczej beznadziejna i pozbawiona sensu bez miłości. Irracjonalny romantyzm splata się w naszej czasoprzestrzeni kulturowej nieustannie z pragmatycznym realizmem i pozytywizmem. W tym kontekście nie jest zaskoczeniem, iż stworzona przez Cervantesa postać Don Kichota – w chwili, gdy ją poznajemy – jest już w dojrzałym wieku „około pięćdziesięciu lat” (proces dojrzewania zabiera jednak trochę czasu). Dedykowany Dulcynei obłędny idealizm Don Kichota, wraz z dojrzałym realizmem Sanczo Pansy, ostatecznie zwycięża.
Idealistycznie rzecz ujmując, w starożytnej Grecji krzemień był amuletem mającym chronić przed gniewem bogów. Bardziej pragmatyczni Celtowie wierzyli z kolei, iż osadzane w srebrze krzemienne ostrza będą ich strzec przed demonami i złymi duchami natury. Aby poddać się choć na chwilę owej prehistorycznej magii świętokrzyskiego krzemienia pasiastego, koniecznie wybierzcie się do Krzemionek (które, nota bene, obchodziły w zeszłym roku 100-lecie odkrycia tamtejszych kopalń krzemienia). Przy okazji wizyty w Krzemionkach pomyślcie chociaż przez chwilę o Don Kichocie, a raczej Dulcynei, dla której krzemień „z wielkim LOVE” – niczym diament – byłby niewątpliwie najlepszym „przyjacielem”, czyli prezentem – nie tylko pod choinkę…