AktualnościFelietonyWięcej Świat(ł)a

EUropejskie metamorfozy. 20 lat minęło…

Spacerując po Domu Historii Europejskiej w Brukseli, pogrążyłem się w metaforach i mitach. Naturalnie od razu przypomniał mi się Owidiusz i jego mitologiczne metamorfozy, w których z chaosu, po wielu przemianach i perypetiach zawsze wyłania się w końcu jakaś spójna i szczęśliwa całość.

Porwana przez (zmienionego w dorodnego Byka) Zeusa przepiękna Europa wydaje się być wystraszona i zachwycona jednocześnie, jakby zdając sobie sprawę, iż pomimo podróży w nieznane wszystko i tak dobrze się skończy. Na Krecie. Zapytajcie przy okazji współczesnych Kreteńczyków o tajemniczą grotę, która stała się schronieniem dla Europy, uwiedzionej przez niewątpliwie zakochanego w niej po uszy Zeusa. 

Ktoś powie, że to było dawno i nieprawda, że to wszystko są opowieści dziwnej treści, na miarę na przykład tych z tysiąca i jednej nocy. Sheherezada to Sheherezada, a Europa to Europa, Miłość to Miłość, koniec i kropka, i nie ma nad czym się rozwodzić, bo i tak wszystko znajdzie prędzej czy później swój kres. Nie można jednak spokojnie myśleć o końcu bez refleksji nad początkiem. Nie można zrozumieć tego, co jest, bez znajomości tego, co za nami. Pomiędzy jest droga, na której przebycie jesteśmy skazani. Ciągle idziemy, nie zawsze wiedząc dokąd i po co. Życie to jest taki niekończący się peripatetikon. Lecz warto iść aż po horyzontu kres (mimo łez), bo podróże kształcą. Niektórzy mówią, że dopiero tam, gdzie kończy się droga, zaczyna się prawdziwa perypatetyczna przygoda: nieskończoność. Trudno ją sobie wyobrazić.

Z zadumy nad pogmatwanymi losami naszej Europy wytrąca mnie stwierdzenie James’a Joyce’a, który powiedział kiedyś, że “historia… to koszmar, z którego usiłuje[my] się obudzić.” Przestrzeń kulturowa, w której dane nam jest żyć, śnić, kochać i umierać, jest trudna, wieloznaczna i subiektywna.

Niezwykle trudno uchwycić jest sens ponowoczesności, która niepokojąco wymyka się wszelkim próbom precyzyjnych definicji. Jedyne, czego możemy być pewni, to… niepewność – ale nie do końca, gdyż za kilka dni będziemy obchodzić Dzień Europy – już po raz dwudziesty jako obywatele Unii Europejskiej.