Flary, czyli poeta o którego nikt nie prosił, ale każdy potrzebował
Dzisiaj na sam początek zadanie literackie. Poniżej jest kawałek tekstu, który chciałabym, aby został przeczytany z intencją. Intencją zakładającą recytowanie poezji najnowszej, buntowniczej, napisanej przez młodych ludzi. Ja sama wyobrażam sobie postać imprezowicza, hulaki, niepokornego mężczyzny, który pijany jednak znajduje w sobie jakieś nienazwane dotąd emocje i przeżycia i przelewa je na papier. I właśnie to z tego wychodzi:
Ścinam przez żaluzje na okolicę
Ona milczy głośniej niż krzyczę
Chcę ją lekko musnąć w policzek
Zostawia mnie, a obok ciszę
Słodkie życie, słyszę bluzgi jej pod prysznicem
Woda płynie jak obietnice, chmury wiszą jak szubienice
Siada naprzeciwko mnie, jest wściekła jak krzyk
Ona przeciwko mnie, jej wzrok tylko czeka na cynk
Gdyby mógł zabić to bym jak skiepowany blant stygł
Jesteśmy nadzy, dawno się wykrwawił nasz wstyd.
Dziwny ten tekst. Trochę jak poezja, trochę jak napisany w toalecie wiersz po kłótni, trochę jak zlepek przypadkowych słów. A jednak mam wrażenie, że udało się wyczuć w tym coś poetyckiego, na tyle poetyckiego, że mogłabym interpretować ten tekst pod maturalny klucz (czego oczywiście nie chciałabym robić). Mogę opisać sytuację liryczną, liryczne ja, zinterpretować metafory, nazwać środki stylistyczne. I gdyby nie to, że już na samym początku wpisów zadeklarowałam, że będziemy pisać o przebojach nocy, to może ktoś nie zdałby sobie sprawy, że ma do czynienia z tekstem rapowego kawałka.
Nie miałam i nie mam na celu porównywania tych zwrotek ze zwrotkami uznanych poetów, nie chodzi o wskazywanie kto jest lepszy, jedyne co chciałam osiągnąć, to podkreślenie poetyckości, liryczności, którą może przy pierwszym odsłuchu oryginału zabija beat czy szybkość.
Tekst, który mam nadzieję udało przeczytać się z intencją wiersza, to nic innego jak Flary PRO8L3Mu. Kawałka starego jak świat w tym wielkim młynie branży muzycznej, bo wyszedł na płycie Ground Zero z 2018 roku. Jest moim zdaniem inny od wszystkich. Może trochę łagodniejszy, zazwyczaj lubią go też osoby, które w ogóle nie znają twórczości Oskara. Czemu przeszedł do mainstreamu? Chyba przez szczerość, przez historię, która nie wydaje się dla większości wyssana z palca. Umówmy się, kawałki, w których Oskar nawija o gangsterskich porachunkach albo o zażywaniu narkotyków w ilościach tak ogromnych, że mało kogo byłoby na to w ogóle stać, są ciężkie do zwizualizowania. Jednak Flary ma w sobie to coś. Jest o miłości, o kłótniach, rozstaniach i zawodnej pamięci. O słabościach człowieka współczesnego. W takich tekstach nagle nie wyskoczy Wokulski i nie będzie zabiegał o Izabelę, ale znajdzie się mężczyzna, który nie będzie mógł się porozumieć z kobietą, która jak nikt inny koiła jego nerwy.
Wiem, że ten utwór upodobały sobie też dziewczyny i w imieniu wszystkich nas, prośba do Oskara – zdecyduj, czy dziewczyna ma „blond włosy spięte gumką” czy kruczoczarne loki, aby każda z nas już bez przeszkód mogła sobie wyobrażać siebie w roli tej niewiasty.