Najnowszy „Batman”: Jak wampir przemienił się w nietoperza
Batman powrócił na ekrany kin. Zupełnie nowa obsada i odmienne spojrzenie Matta Reavesa na historię Mrocznego Rycerza sprawiło, że film nie był typową produkcją o niezwyciężonych superbohaterach. Myślę, że największą niewiadomą Batmana był sam Batman. Robert Pattison, który wystąpił w kilku bardzo dobrych produkcjach wartych uwagi, m.in.: Good Time, The Lighthouse czy Tenet , miał trudne zadanie do wykonania, biorąc pod uwagę, że jego poprzednikiem w roli człowieka nietoperza był Christian Bale. Pomimo, że najnowszemu Batmanowi została przypięta łatka wampira, idola nastolatek z sagi Zmierzch, mam nadzieję, że po zobaczeniu tej ekranizacji wszyscy sceptycy docenią predyspozycje tego aktora i przestaną żyć filmem z 2008 roku.
Reżyser połączył mroczną, wręcz gangsterską opowieść z thrillerem detektywistycznym w klimacie noir. Podczas seansu miałam wrażenie, że oglądałam coś w stylu Siedem czy Zodiaka Davida Finchera, co było całkiem ciekawym zabiegiem, biorąc pod uwagę, że przecież jest to historia Batmana. Od pierwszych minut wsiąka się w Gotham stworzone przez Reavesa. Miasto jest pogrążone w deszczu, ciemne, mroczne, w klimacie grunge’u – zupełnie inne od stalowoszarego Gotham Nolana.
Odmienna kreacja Mrocznego Rycerza pozwoliła mi na ponowne ”odkrycie” tej postaci. Reżyser odział Batmana w społeczeństwo . Nie jest on pozbawiony emocji i nie kieruje się wyłącznie logiką. Młody dziedzic fortuny rodzinnej czasem też potrzebuje pomocy i wtedy pojawiają się Alfred, Gordon, czy w końcu Selina Kyle. Reeves genialnie pokazuje, że Batman jest w pewnym sensie mechanizmem represji Bruce’a po traumie utraty rodziców. Robert Pattinson staje na wysokości zadania i idealnie wpasowuje się w postać Batmana, jak i Bruce’a Wayne’a, przez co zachowana jest płynność tej postaci i nie odczuwamy wrażenia ”rozdwojenia jaźni”. Mściciel jest outsiderem, stroni od ludzi, ponieważ boi się kolejnej straty. Ma puste spojrzenie kogoś, kto nie śpi po nocach . Reżyser w punkt ilustruje rutynę Wayne’a ”Something in the Way” Nirvany, które podkreśla melancholijność postaci. Uczucie towarzyszące mu najczęściej to zdecydowanie gniew. Nie bez powodu na pytanie kim jest odpowiada: ”Jestem zemstą”.
Po zakończonym seansie przychodzi czas na refleksje. Ukazany paradoks Batmana zastanawia. Mroczny Rycerz zamiast zmieniać system, prześladuje ludzi wykreowanych przez system. Na tym polega nietoperza ślepota tytułowego bohatera. Batman popełnia również błędy, jest przecież tylko człowiekiem. Riddler, którego społeczeństwo pożarła obsesja, w pewnym sensie uświadamia mu, że zemsta nie prowadzi do niczego dobrego. Ogólnie rzecz biorąc film był pozytywnym zaskoczeniem, a Robert Pattinson stał się jednym z najbrutalniejszych batmanów, chociaż w praktyce nie było kałuży krwi.Czy był to najlepszy Batman? Nie wiem. Moim faworytem chyba nadal pozostaje „Mroczny Rycerz” Nolana, ale to głównie przez legendarną kreację Heatha Ledgera jako Jokera. Natomiast jestem przekonana, że wybierający się na seans nie będą zawiedzeni.