FilmProjekt kulturalnySztuka

Kim był Vincent van Gogh według swoich obrazów? Twój Vincent

„Twój Vincent”  to brytyjsko-polski pełnometrażowy film z 2017 roku, zrealizowany przez malarzy. Odtworzyli oni słynne obrazy Vincenta van Gogha i z pomocą aktorów, zanimowali je, tworząc historię o jego życiu i śmierci. Reżyserią projektu zajęli się Dorota Kobiela i Hugh Welchman. Stworzyli oni również fabułę filmu, wspierani przez prozaika i poetę Jacka Dehnela.  Czy do nagradzanego w 2017 roku filmu, warto powrócić?

Anna Dobrut: Naszym ostatnim seansem był Twój Vincent, który podobnie jak tegoroczni Chłopi został wykonany techniką malarską. Film ma już parę lat, ale nadal zachwyca. Czy Ciebie również zachwycił, a może nie przypadł Ci do gustu? Jakie są Twoje pierwsze odczucia po seansie?

Julia Dudek: Sama koncepcja stworzenia filmu o artyście, za pomocą jego dzieł, tchnięcia życia w postacie, które malował, bardzo mnie zaciekawiła. Zwłaszcza kiedy główną postacią jest Vincent van Gogh, malarz niedoceniany za życia, a który stał się ojcem malarstwa współczesnego. Nie miałam go jednak okazji zobaczyć, podczas jego premiery. Kiedy więc ostatnio zobaczyłam, że film dostępny jest na platformie Netflix, wiedziałam, że go obejrzę i nie zawiodłam się. Zarówno pod kątem artystycznym, jak i fabularnym. Jednak zanim te elementy chciałam zapytać o coś innego, niejako zacząć od początku.
Zaproponowałam go do obejrzenia Tobie, bo byłam ciekawa Twoich odczuć. Zwłaszcza że, wiem, iż widziałaś już „Chłopów”, stworzonych w podobnym stylu — jako dzieło malarskie, a jednak film. Jak odbierasz taką formę filmu? Taką animację malarską?

AD: Według mnie to ciekawa propozycja na przestawienie fabuły. Obraz malarski kojarzy nam się ze statycznością — nic się w nim nie rusza, a jedynie malarz poprzez światłocień imituje głębie. Nie jest to jednak technika, która faktycznie pokaże ruch. W filmie stworzonym taką techniką można połączyć malarską wizję z ruchem animacji, co jest bardzo odkrywcze. Obrazy, które normalnie oglądalibyśmy za szklaną gablotą, ożywają na naszych oczach, wydają się bardziej prawdziwe. Trochę jak w magicznym świecie Harry’ego Pottera, w którym postaci z obrazów faktycznie żyły, a nawet przechodziły pomiędzy obrazami. Takie malarskie pokazanie fabuły to nowe pojęcie dla filmu, ale mam nadzieję, że się rozwinie ta technologia i powstanie więcej takich dzieł. Będzie to dodatkowa uczta dla oczu, bo oglądamy, jak powstaje dzieło malarskie i uzmysławiamy sobie, że każdy obraz malarski rodzi się z ruchu, zamkniętego w jednej klatce przez artystę.

JD: Obraz malarski jest statyczny, jednak kiedy myślę o obrazach Vincenta van Gogha, myślę ruch. Charakterystyczne dla jego malarstwa linie, według mnie, są próbą przekazania tego dynamizmu świata. Może dlatego, to jego twórczość została wybrana do pierwszej próby ożywienia obrazów? Przez wzgląd na ruch, jaki umieszczał w swoich obrazach?
Właśnie obrazy — cały film to tak naprawdę ożywienie obrazów van Gogha, jakie znamy. Również postacie, które występują w filmie. Jak oceniasz przeniesienie postaci portretowanych na język filmu przez aktorów i artystów?

AD: Tak, Van Gogh był postimpresjonistą, dlatego w jego malarstwie widać ruch poprzez charakterystyczne krótkie pociągnięcia pędzla — świat na jego obrazach wiruje, faluje i zdaje się, jakby wciąż płynął. Był w tym niezwykle innowacyjny, bo choć impresjoniści próbowali przez rozmyte linie pokazać ten ruch, nie doszli do takiej perfekcji jak on. Jego prace idealnie sprawdziły się do przeniesienia ich na ekran kin. Jeśli chodzi o postaci, to porównując choćby „Chłopów”, o których wspomniałaś, tu technika animacji nie była tak dokładna. Ten zabieg miał na celu ukazanie malarstwa Van Gogha również przez portret. Nie skupiał się na ukazaniu wielu szczegółów, a bardziej na kolorach i emocjach. Dlatego animowanie postaci w tym wypadku tak nie razi, bo wiemy, że to zabieg artystyczny. Mimo że nie są one odwzorowane 1:1 z aktorami, to trzeba przyznać, że mimika i ruch były świetnie oddane. Moim zdaniem ta zachowana lekka schematyczność i pokazanie postaci w technice malarstwa van Gogha dodaje całości uroku.

JD: Moim zdaniem zarówno obsada aktorska, jak i artyści, pracujący przy produkcji byli bardzo świadomi tego, co robią. Ten projekt jest bowiem przełomowy, mimo że animacja, wyrosła na rysunku, to nigdy wcześniej chyba nie pokuszono się o animację całego filmu o twórcy, na podstawie dzieł. Wiadomo, że jest to animacja, do której zostaliśmy przyzwyczajeni, choćby przez znane studia animacyjne. Jednak jest to animacja, która moim zdaniem w pełni pasuje do stylu van Gogha.
Jednak film to nie tylko dzieło odbierane wizualnie. Co z warstwą fabularną? Jak Ci się podobała historia o van Goghu, zaczynająca się od informacji o jego śmierci?

AD: To było dla mnie bardzo zaskakująca. Kiedy zabierałam się za seans, myślałam, że będzie to historia ostatnich dni artysty, a okazało się, że jego historię opowiadają osoby mu znane już po jego śmierci. To ciekawe ujęcie, ponieważ sam malarz faktycznie nie by doceniany za życia, a głos oddany jest mu wtedy, kiedy czytane są jego listy do brata Theo, których pisał zresztą bardzo dużo. Również postać samego posłańca, który ma donieść list, jest ciekawa — w czasie trwania filmu zmienia się jego postawa, chce oddać sprawiedliwość zmarłemu i odkryć, dlaczego zginął. Jest to też pewien wątek kryminalny, ponieważ dochodzi jeszcze podejrzenie, że van Gogh został zamordowany. Mimo że sam artysta nie występuje w fabule, bezpośrednio, a jedynie ożywa poprzez opowieści o nim, możemy wiele dowiedzieć się o jego życiu, twórczości i marzeniach. Postaci oddają mu należny głos i przywołują do życia. Dodatkowo ciekawym zabiegiem było oddzielenie wspomnień o malarzu i faktycznej fabuły przez kontrast — wspomnienia były czarno-białe, z kolei fabuła ukazana była w kolorze. To bardzo ciekawe zestawienie ma również symboliczne znaczenie — kiedy żyjemy, jesteśmy rzeczywistymi osobami, z własnym kolorytem, a po śmierci zostajemy tylko czarno-białym wspomnieniem.

JD: Mnie również zaskoczył wybór wiodącej postaci filmu. Armand Roulin, czyli syn naczelnika poczty, który nie nazywa siebie przyjacielem Vincenta, stara się dowiedzieć, dlaczego malarz zginął. Wszystko zaś przez list, jaki został znaleziony wiele miesięcy po śmierci Vincenta, zaadresowany do jego brata Theo. I choć nie jest na początku przekonany, dlaczego ma przekazać ów list, to spotykając osoby, które znał Vincent, stara się rozwiązać zagadkę jego śmierci.
Jest to bardzo ciekawe ujęcie. Sama zaś opowieść o artyście jest… Wzruszająca. Vincent van Gogh, jest człowiekiem poszukującym. Swego powołania, sensu w życiu, a następnie zrozumienia, życzliwości i zwyczajnie kogoś bliskiego, przyjaciela. Czy Ciebie również wzruszyło takie przedstawienie losów artysty?

AD: Mnie zasmuciła jego historia. Znałam ją, ale jedynie z książek, które bardziej ukazały go jako genialnego artystę, a nie samotnego człowieka, którego nikt nie wspierał. Przyjaciele, w tym Gauguin, który miał wspierać jego pracę, odwrócili się od niego. Niestety został sam, nierozumiany, z chorobą psychiczną i załamaniem nerwowym. Dodatkowo z tego co wiem, a nie było to ujęte w filmie, miał 4 kobiety, a z żadną nie był do końca szczęśliwy. Bardzo ciekawie było pokazane również jego dzieciństwo, o którym już książki za wiele nie mówią. Ojciec, który nie doceniał syna, matka tęskniąca za zmarłym synem, również Vincentem. Malarz miał wiele samozaparcia, że pomimo tak niesprzyjających warunków i toksycznych osób wokół siebie uciążliwie dążył do celu. Można powiedzieć, że jego postawa bardzo mnie inspiruje i przede wszystkim jestem pełna podziwu dla jego zapału.

JD: Tak to bardzo smutna historia, ale mnie również wzruszyła przez fakt, że jego ostatnie tygodnie życia, były ukazane w tym filmie, dość szczęśliwie. Spokojne życie, w małej mieścinie, gdzie mógł malować, rozmawiać z ludźmi, którzy widzieli w nim wrażliwego i nieco ekscentrycznego, ale życzliwego człowieka. To mnie dotknęło, że właśnie po takim czasie połajania i niezrozumienia, znalazł, choć chwilę wytchnienia. Nie wolną od wszelkich zmartwień, mamy wątek Rene, który dokuczał Vincentowi, jednak w porównaniu do wcześniejszego traktowania…

AD: Tu pokazany był czas wytchnienia, kiedy mógł być sobą, a nie tym, za kogo uważali go rodzice. Niestety jego życie miało tragiczny przebieg i koniec, ale mimo tego starał się dążyć do celu. To jest nieco pocieszające, że mimo niesprzyjających warunków można robić swoje. Wielkim wsparciem za to był brat Vincenta, który niestety nie mógł wypowiedzieć się w jego sprawie. Zmarł zaraz po bracie, możliwe, że z powodu choroby, albo z tęsknoty za ukochanym bratem.

JD: Podsumowując, ja bardzo polecam ten film. Nie tylko przez wrażenia estetyczne, ale również fabułę, która daje do myślenia. Czy warto oceniać innych, nie znając ich? Nie dając dojść im do głosu, a z góry zakładając, że skoro są inni to od razu dziwni i nie zasługują na uprzejmość? Nie warto. Mogą bowiem zmienić nas na lepszych, pokazując to, czego często nie dostrzegamy — piękno świata.
A ty jakie masz przemyślenia na koniec?

AD: Mam przemyślenie, że powinno być więcej takich produkcji filmowych i że jest to bardzo dobrze zrealizowany film o ciekawej tematyce. Mam nadzieję, że po tym sukcesie kinowym i po produkcji Chłopi powstanie więcej takich dzieł.

Autorka ilustracji: Julia Dudek