Ostatni raz o „Dżumie” – Grand i sztuka
Obiecuję, że ostatni raz podejmuję temat tej powieści. Jednakże czuję wewnętrzną potrzebę dokończenia swojego dzieła, gdyż w szkole jedynie liznęliśmy Dżumę, więc tkwi we mnie niedosyt i poczucie, że nie wszystko o niej wiem i że nie wszystko zostało o niej (w mojej obecności) powiedziane. Trzy artykuły po trzech lekturach tego arcydzieła, i wystarczy.
Jak podają wszelakie opracowania z uśmiechniętymi ludźmi na okładce (ciekawe, z czego się tak cieszą), Joseph Grand jest prostym, przeciętnym urzędnikiem. Został opuszczony przez żonę i obwinia się za to; dołącza do oddziałów sanitarnych bez wahania. Jest skromny i potrafi okazywać w czynach, swoje uczucia. Ma jednak problem z wyrażaniem własnych myśli, co ujawnia się w jego jąkaniu się i problemami ze skończeniem pierwszego zdania swojej powieści. Tak więc w kółko poprawia tę sekwencję, wzbudzając niekiedy wręcz irytację swoim perfekcjonizmem. Tu program szkolny kończy wszelkie rozważania o bohaterze, jednak Camus nie wykreował Granda w taki sposób bez konkretnego powodu.
W piękny poranek majowy wytworna amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bulońskiego
Joseph Grand wpisuje się w koncepcję życia, ukazaną jako los Syzyfa. Pracuje codziennie, wykonując powtarzalne czynności. Należy jednak zauważyć, że różni się od ogółu mieszkańców Oranu, którzy zajęci są robieniem interesów i prostymi przyjemnościami. Granda nie podnieca hedonistyczny styl życia, tylko uczucia i sztuka – pisze powieść idealną, która odda świat w pełni realistycznie i opisze go, ujarzmi. Posłużmy się teraz dwoma cytatami z Mitu Syzyfa:
Świat, który można wytłumaczyć kiepskimi nawet racjami, jest światem bliskim. Na odwrót, w świecie pozbawionym nagle złudzeń i świateł człowiek czuje się obcy. […] Ta niezgodność pomiędzy człowiekiem a jego życiem, pomiędzy aktorem a dekoracją, jest właśnie poczuciem absurdu.
Głębokie uczucia, podobnie jak wielkie dzieła, znaczą zawsze więcej, niż wyrażają świadomie.
Spostrzec, że świat jest ,,nieprzenikalny”, dojrzeć, jak obcy jest kamień, jak nie daje się nam ująć, z jaką siłą natura, krajobraz może nas negować. W głębi wszelkiego piękna kryje się coś nieludzkiego, i te wzgórza, łagodność nieba, rysunek drzew w tej samej chwili tracą iluzoryczny sens, który im przydajemy, i odtąd stają się bardziej odległe niż raj utracony.
Grand to człowiek, który ma świadomość własnego tragizmu – wie doskonale o tym, że jego męka i powtarzalność, tak samo, jak cierpienie Syzyfa, nigdy się nie skończy. Nie narzeka na niską pensję, nie próbuje zapomnieć o absurdzie swej egzystencji, leżąc na plaży, otulając się zgrabnymi paniami. Tęskni za żoną, którą kocha. Łącząc to z pierwszym cytatem z Mitu Syzyfa, Grand nie jest w stanie wytłumaczyć świata ani sensu życia samemu sobie, za pomocą łatwych i banalnych argumentów. Nie ma złudzeń co do swoich wad i tego, że nic nie znaczy jego krótkie trwanie, przez co świat staje się dla niego obcy, gdyż pozbawia się złudzeń. Grand ponadto jest świadkiem rozmowy o mężczyźnie, który postrzelił na plaży araba. Jest to oczywiście nawiązanie do powieści Obcy Camusa. Łączmy puzzle dalej.
Grand jest zdolny do wielkich uczuć, jednakże nie potrafi ich świadomie wyrazić, co skutkuje jego samotnością – porzuca go żona, gdyż nie umiał zapewnić jej, że ją kocha. Urzędnik próbuje opisać las i aleję ŚWIADOMIE, przenikliwie, jakby ta aleja i las był ludzki, a świat bliski.
Dla Granda nie wystarczy byle jaki opis świata. Musi on być idealny i w pełni oddawać pożądany nastrój. Niestety nie jest to możliwe dla człowieka, który odrzuca banalne wytłumaczenie swojej egzystencji i korzystanie z niej w prosty sposób. Odrzucając te możliwości, odrzuca także możliwość świadomego (oczywiście pozornie) wytłumaczenia sobie przyrody, świata, który go otacza, gdyż rezygnując z wiary w jakiś cel przyświecający własnej egzystencji, odrzuca także celowość innych elementów rzeczywistości. Człowiek, zdający sobie sprawę z tego, że świat jest niezrozumiały, w konsekwencji nie potrafi go w sposób zadowalający opisać, gdyż to nie jego świat – to nie on stworzył go, nie ustalił praw w nim panujących. Dlatego wciąż poprawiane zdanie nie satysfakcjonuje urzędnika, ponieważ nieustannie poprawiany opis tego świata wydaje mu się niedokładny, a przez to oddalony, bardziej niż raj. Oczywiście każda z wersji zdania, którą proponuje Grand, jest poprawna i będzie znaczyła więcej na płaszczyźnie domysłów i nieświadomego odbioru czytelnika. Tak więc jego starania są bezzasadne (założenie egzystencjalizmu).
W postaci Josepha Granda, Camus ukazał perypetie Syzyfa świadomego; według filozofii Camusa, ma to swoje plusy i minusy. W tej świadomości kryje się zarówno tragizm człowieka (śmierć, absurd, brak celu, nieskończona udręka), jak i źródło jego szczęścia – w momencie, gdy kamień, który dźwiga Grand, spadnie, on podniesie głowę i spojrzy na świat, znajdzie na moment własny sens w tej krótkiej chwili wolności, pomyśli o żonie, którą wciąż kocha. Zachwyci się krajobrazem, który ma przed oczami i dozna krótkotrwałego szczęścia – jednakże nie uda mu się go uchwycić takim, jakim jest, gdyż wraz z chwyceniem ołówka świat, który widział, rozmyje mu się przed oczami, rozmaże, ponownie stanie się obcy i oddalony. Zaraz potem podniesie głaz i z powrotem uda się z nim na szczyt góry.
Grand jest także metaforą artysty w świecie, w którym nie ma odgórnego, ustalonego porządku. Camus pokazuje, że artystą nie jest ten, kto pisze opakowane w piękną formę powieści, zawierające liczne środki poetyckie, które w gruncie rzeczy nic nie znaczą. Artystą jest Syzyf świadomy; to człowiek, który przeżywa głębokie uczucia i jest wrażliwy, widzi więcej (Tylko artyści umieją patrzeć). Rolą poety zaś nie jest idealne odwzorowanie świata, gdyż to potrafią tylko ślepcy – dla Camusa ważne jest przelanie na papier lub płótno, ludzką czułość i wrażliwość; ponadto, do artysty należy – ostrzegać i ratować społeczeństwo przed złem (Grand ratuje Cottarda przed samobójstwem i nie chodzi tu o to, że ratuje człowieka przed ZŁYM czynem, tylko wyciąga rękę do złego człowieka) oraz porządkować chaos, który panuje na świecie (w formacjach sanitarnych wszystko dokładnie notuje, zajmuje się statystyką).
Francuski noblista pokazuje w Dżumie, że los każdego człowieka nie należy do najprostszych. Zarówno prometejski buntownik (Rieux), Syzyf świadomy (Grand), jak i nieświadomy (mieszkańcy Oranu), człowiek zły, nieuczciwy (Cottard), a także człowiek w obliczu wyboru – Rambert; wszyscy cierpią. Jednakże to nie znaczy, że z powieści kipi skrajny pesymizm – w końcu lekarz odnosi zwycięstwo moralne, Oran pokonuje zarazę, Rambert przechodzi próbę uczciwości i dokonuje właściwego wyboru. Jedynie koniec wątku Cottarda jest jednoznacznie negatywny. Płynie z tego nauka – o ile świat jest niemożliwy do zrozumienia, a nasza egzystencja jest w samym, pierwotnym założeniu absurdem – to warto być uczciwym, warto dbać o drugiego człowieka; warto kochać, warto solidaryzować się z drugim człowiekiem. Do wyboru mamy albo całkowitą porażkę, albo częściowe zwycięstwo.
Wspominałem już, że Dżumę omawia się po łebkach. Bardzo mi z tego powodu przykro. Zachęcam was jednak do dogłębnego dociekania, pytania i wnikania w światy przedstawione lektur obowiązkowych (szczególnie tych od Młodej Polski) Bądźmy Syzyfem, który potrafi podnieść głowę w górę i zobaczyć trochę więcej.