Rozmowa z Sonią: Kiedyś słuchałam rosyjskich piosenek…
„Kiedyś zdarzało mi się słuchać rosyjskich piosenek czy oglądać rosyjskie filmy. Teraz nie jestem już w stanie tego robić.” – rozmowa z Sonią
24 lutego wybuchła wojna, która bezpowrotnie zmieniła życie milionów Ukraińców. Dla wielu stała się testem odwagi, dojrzałości, przyjaźni i oddania. Potrząsnęła Europą wystawiając na próbę jej gotowość niesienia pomocy i sprzeciwu wobec okrucieństwa. Jednak dzisiaj nie będę mówić o wszystkich tych pięknie brzmiących wartościach ani nawet o polityce. Dziś chciałabym przybliżyć Wam historię 17-letniej Sonii, której świat wywrócił się do góry nogami zaledwie miesiąc temu.
Twoja rodzina pochodzi z Charkowa, obecnie jednego z najbardziej wyniszczonych przez wojnę miast w broniącej się Ukrainie. Jednak od 8 lat mieszkasz pod Kijowem wraz z rodzicami i bratem. Nawet sobie nie wyobrażam, jak trudna musiała być decyzja o opuszczeniu najbliższych.
Część moich bliskich została w Charkowie. To moje rodzinne miasto. Nigdy nie wybaczę Rosjanom tego, co z nim zrobili. W Kijowie 10 dni spędziliśmy w podziemiach. W końcu tata powiedział, że ja i mama musimy wyjechać. Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Mimo to ja nie chciałam uciekać. Odparłam tacie że nie, nie wyjedziemy. Skoro oni zostawali w Ukrainie, dlaczego my miałyśmy ją opuszczać? Jednak moja mama bardzo się o mnie martwiła. Była chyba bardziej przestraszona niż ja. Chciałam zostać i pomagać w jakikolwiek sposób, być wolontariuszką w szpitalu czy przygotowywać żywność. Niemoc jest najgorsza. Bezczynne przyglądanie się tylko nas osłabia.
Wasza droga do Polski nie była prosta. Najpierw przekroczyłyście granicę z Mołdawią.
Z niej przez Rumunię przedostałyście się do Niemiec. Dlaczego tam nie zostałyście?
W Niemczech czułyśmy się obco. Odniosłyśmy wrażenie, że ludzie nie są tam na nas otwarci. Kolejną przeszkodą był język, który znacznie różni się od ukraińskiego, na pewno bardziej niż polski. Chciałyśmy przyjechać do Polski również po to, żeby być jak najbliżej Ukrainy. Poprosiłyśmy przyjaciela, żeby pomógł nam przenieść się do Gdyni. Przez pierwszych pięć dni po przyjeździe miałam depresję. Bardzo dużo spałam, nie chciałam wychodzić na zewnątrz. Kiedy wreszcie się przełamałam, żeby pójść z mamą po zakupy, ulicą przejeżdżała akurat karetka pogotowia na sygnale.
Pod wpływem wyjącego dźwięku zamarłam. Poczułam się tak, jakby ktoś w sekundę przeniósł mnie do Kijowa, w sam środek kraju pogrążonego
w wojnie. To bardzo trudne być tutaj kiedy moi bliscy zostali tam.
Czy przed wojną dużo rozmawialiście z przyjaciółmi o polityce?
Przed wojną nie rozmawiałam ze znajomymi o polityce. Poruszaliśmy inne tematy, chodziliśmy do szkoły i żyliśmy z dnia na dzień. Nie zdawaliśmy sobie sprawy jak szybko to może się zmienić. Dziś codziennie przynajmniej godzinę rozmawiam z przyjaciółką. Mówimy prawie tylko o wojnie. Ostatnio dowiedziałam się, że mój 20 letni kolega idzie walczyć. Nie chciał słuchać moich obaw, powiedział że chce bronić swojego kraju i koniec. Obiecał mi, że wróci.
To niesamowite oddanie.
Niestety nie wszyscy je podzielają. Od kiedy to wszystko się zaczęło zawiodłam się na wielu ludziach. W czasach kryzysu człowiek nagle przekonuje się, kto jest jego prawdziwym przyjacielem. W pierwszych dniach wojny, kiedy byłam jeszcze w Kijowie, chodziłam z przyjaciółmi na wolontariat. Było to dla nas oczywiste, że teraz jest taka potrzeba więc idziemy i pomagamy, ale nie wszyscy chodzili z nami. Niektórzy nie rozumieli powagi sytuacji albo tego, jak ważne jest takie zaangażowanie.
Mijają trzy tygodnie Twojego pobytu w Polsce. Jak się tu czujesz?
Tutaj jest w porządku, naprawdę, ale to nie jest mój kraj. Chcę wrócić do domu, muszę to zrobić. Tęsknię za tatą i bratem i martwię się o nich.
Moje życie jest tam. Oczywiście na razie nie wiem kiedy powrót będzie możliwy, oby jak najszybciej.
Jak radzisz sobie z myślą, że należysz do pokolenia, które po powrocie będzie musiało odbudować Ukrainę?
Zależy nam na własnym państwie, chcemy żeby było silne i niezależne. Przez tyle lat przed wojną ludzie nie porzucali Ukrainy, mimo trudności które pojawiały się na ich drodze. W momencie kryzysowym tego nie zrobimy. Ukraina będzie jeszcze szczęśliwa.
Aktualnie uczysz się zdalnie w Collage’u, który jest odpowiednikiem polskiej szkoły średniej. Następnym etapem edukacji dla wielu uczniów jest uniwersytet, ale ty masz inny pomysł na swoją przyszłość.
Tak, chcę pracować w Służbach Bezpieczeństwa Ukrainy. Przed wojną nie planowałam takiej kariery. Dopiero pod wpływem ostatnich wydarzeń zrozumiałam, że to coś czym chciałabym się zajmować. Znam wiele kobiet, które są policjantkami czy wojskowymi. Pokazują, że my też możemy pełnić takie funkcje, na przekór licznym stereotypom niestety wciąż obecnym w społeczeństwie Ukrainy. Na szczęście taka mentalność stopniowo się zmienia. Coraz więcej ludzi rozumie, że to zaściankowe myślenie, które tylko nas krzywdzi.
Na początku ataku na Ukrainę dużo mówiło się o tym, że to jest wojna Putina, nie wszystkich Rosjan. Co o tym myślisz?
Rosjanie zabijają dzieci, blokują pomoc humanitarną, równają miasta z ziemią. Putin mógł wydać rozkaz, ale oni się na tę wojnę zgadzają. Kiedyś zdarzało mi się słuchać rosyjskich piosenek albo oglądać rosyjskie filmy. Teraz nie jestem już w stanie tego robić. Rosjanie mogą pić sobie teraz kawę w domu w gronie przyjaciół. Ja nie mam takiej możliwości. Nie oczekuję, że wszyscy będą teraz nienawidzili Rosjan. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Myślę natomiast, że oni też jako społeczeństwo mogliby zrobić o wiele więcej, aby powstrzymać to co się dzieje – protestować czy szukać wiarygodnych informacji, a nie robią prawie nic. I to właśnie ich bierność przyczyniła się do zrujnowania relacji między naszymi narodami.
Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. Życzę Ci jak najwięcej spokoju.
Dziękuję!