Ciałem w Polsce, sercem i duszą na Ukrainie: Rozmowa z Panią Inną.
Z tematem pomagania ukraińskim uchodźcom spotykamy się niemalże codziennie. Chciałabym przedstawić historię Pani Inny pochodzącej z Kijowa, z wykształcenia psycholożki, dla której los rodaków nie jest obojętny. Kobieta pomagała w zaaranżowaniu dwóch transportów wspierających 95. batalion oraz zorganizowaniu zbiórki pieniędzy, m.in.: na zakup kamery termowizyjnej potrzebnej żołnierzom walczących na froncie. Miałam okazję zadać jej kilka pytać dotyczących wyżej wspomnianych akcji.
Słyszałam, że organizuje Pani zbiórki dla 95. batalionu. Czy mogłaby Pani opowiedzieć, kim są ci ludzie?
To nie są zwykli żołnierze. To byli wojskowi, którzy mają odznaczenia. To weterani wojenni, którzy od 2014 roku walczyli na wschodzie. Kiedy tylko zaczęła się ta nasza wojna, oni 24 [lutego] od rana byli już na swoich miejscach w gotowości i od razu poszli na zachód Kijowa. Tam więcej niż miesiąc odpierali wojska rosyjskie. I po prostu to dla nich wszystko zaczęliśmy zbierać. Uzbieraliśmy na kamerę termowizyjną. Była ona bardzo droga, ale Polacy, jak i osoby z Austrii, Ameryki, Włoch i Szwecji bardzo nam w tym pomogły. No i ja bardzo chciałam pojechać na Ukrainę po prostu popatrzeć i tę kamerę zawieźć, bo to taka droga rzecz. Oprócz tego kupiliśmy dla nich buty, lornetki, powerbanki i śpiwory. Staramy się, jak możemy.
Czy liczba osób należąca do tej jednostki stale się powiększa?
Tak, ponieważ teraz nabierają dużo młodych. Teraz w tym batalionie jest 150 osób, a na początku liczył zaledwie 19 żołnierzy. Dostali nowy sprzęt z Ameryki. Większość żołnierzy nigdy wcześniej nie widziała takiego wyposażenia wojskowego. Mają nadzieję, że dzięki temu szybciej im do zwycięstwa.
Z takim hartem ducha i nastawieniem tylu osób na pewno jest to możliwe.
Oczywiście, i z taką pomocą, bo jakby nie ona to nie wiem, czy w ogóle mogliby tak. Bardzo pomagacie przez te zbiórki i przez to jak nas przyjmujecie. Na Ukrainie zostali mąż i syn, którzy cieszą się, że dzieci i kobiety miały możliwość wyjechania. Jest dużo takich osób, np.: Pani Marta z Lublina, czy Pan Piotrek z Krakowa, którzy zorganizowali transport do Żytomierza. Jest tyle ludzi chętnych do pomocy, że jesteśmy w szoku.
Pani też jechała z tym transportem prawda? Jak to wszystko wygląda?
Tak, jechałam. Na autach napisane jest „pomoc militarna” i każdy życzy szczęśliwej drogi. Jak tam nam sprawdzali wszystkie dokumenty w samochodzie, to właśnie widzieliśmy, jak chłopaki po 18 lat z bronią w ręku zbierają się na wojnę. Dla nich czas, który rządzi się prawami młodości, czas spotkań z przyjaciółmi, wspólnych „wakacji z plecakiem”, czy wieczornych spacerów z dziewczyną niestety się skończył z powodu rosyjskiej agresji. Właśnie dla nich będziemy teraz organizować zbiórkę na zakup kamizelek.