Około 20 miliardów…
Niedziela. Ciepło. Trwa długi weekend. Niestety, nie jest wesoły ani beztroski. Już wszyscy wiemy, że mamy do czynienia z wielką katastrofą ekologiczną. Umiera druga co do wielkości rzeka Polski, Odra. Setki tysięcy śniętych ryb wyciąganych z wody robią potworne wrażenie. Rozpacz bezbronnej natury odbija się już tylko w oczach martwych zwierząt. Umiera cały ekosystem Odry. Do dziś, chociaż upływa już trzeci tydzień od pojawienia się pierwszych informacji o skażeniu, nie wiadomo, kto odpowiada za zatrucie wody w rzece. I jaki związek chemiczny miał aż tak niszczycielskie działanie.
W sobotę premier na konferencji prasowej przyznał, że zawiodły odpowiedzialne za środowisko służby. Kolejny raz widać, jak nie sprawdza się totalna centralizacja państwa. Pięć lat temu powstała instytucja Wody Polskie, zatrudniająca 6500 pracowników. Odebrano kompetencje w zakresie gospodarki wodnej samorządom. Podobno miało być lepiej.
Premier dymisjonuje prezesa Wód Polskich i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Od 26 lipca przez kolejne dni na poziomie instytucjonalnym właściwie nic się nie działo. Pracowali członkowie Polskiego Związku Wędkarzy, wolontariusze, Ochotnicze Straże Pożarne, pomagały lokalne samorządy. Wszyscy, oprócz odpowiedzialnych za stan wód urzędników, próbowali ratować rzekę i jej mieszkańców. Robili to sami, bez pomocy państwa. Już wiemy, że „odbudowa” całego ekosystemu będzie trwała lata. Pytanie, czy ratownicy sami poniosą konsekwencje zdrowotne, pozostaje otwarte. Już teraz u niektórych pojawiły się objawy zatrucia, wysypka, poparzenia. A fala zanieczyszczeń płynie, pokonała do dziś (tj. do niedzieli) 497,700 km.
Nie jest to jedyna zła wiadomość. Okazało się, ze naprawa najnowszego bloku energetycznego w Jaworznie może potrwać kilka tygodni. Inny scenariusz mówi, że produkcja może być wznowiona dopiero w listopadzie. Według Urzędu Dozoru Technicznego doszło do „uszkodzenia części ciśnieniowej kotła”. Na początku tygodnia prezes Tauronu zapewniał, że o żadnej awarii nie ma mowy, postój jest planowy. Według specjalistów bezpośrednim powodem awarii jest zła jakość stosowanego węgla. Blok miał być zasilany węglem z okolicznych kopalń Tauronu. Jest go jednak za mało, spółka zamówiła węgiel między innymi z Indonezji. Jest on bardzo zanieczyszczony, alarmowała o tym firma Rafako, która budowała blok, a teraz pomaga w jego użytkowaniu. Co dalej? Czy wystarczy energii elektrycznej w Polsce? Już wiemy, że zabraknie węgla (ok. 2,5 mln ton), zabraknie gazu (nie wiadomo ile). Pozostaje nam liczyć na to, że zima będzie łagodna, a jesień długa i ciepła. O ile gospodarstwa domowe, w których źródłem ciepła jest węgiel, dostaną jednorazowe dotacje w wysokości 3000 złotych, to ci, którzy mają inne źródła ciepła, czekają na rozstrzygnięcie, komu i w jakiej wysokości taka pomoc zostanie udzielona. Około 15 września ma być przedstawiony projekt ustawy w Sejmie. Na razie znamy tylko wstępne ustalenia.
Teraz Sejm ma wakacje. Politycy uspakajają, że do sezonu grzewczego jeszcze daleko. Ogółem „ pomoc” w zakresie dopłat do źródeł ciepła będzie polskich podatników kosztować około 20 miliardów złotych.
Niestety, nie tylko w Polsce ludzie patrzą z przerażeniem w przyszłość. We Francji susza niespotykana od dziesięcioleci. Loara, najdłuższa rzeka Francji miejscami wygląda jak mały strug, płoną wrzosowiska w Bretanii. Według lokalnych władz w ostatnich pożarach spłonęło ok. 10 tys. hektarów lasów. Trudna sytuacja pożarowa jest też w Portugalii i Hiszpanii, gdzie spłonęło 30 tys. hektarów lasów i pól. Wszędzie brakuje wody.
A w Ukrainie już 172 dzień wojny. Jedyna pocieszająca informacja to ta, że od 1 sierpnia z trzech portów ukraińskich wypłynęło już kilkanaście statków ze zbożem i kukurydzą. Statki płyną pod banderami różnych państw do Turcji, która w porozumieniu z Rosją i Ukrainą podjęła się przeglądu ładunków. Potem zboże dotrze między innymi do Libanu, Włoch i Wielkiej Brytanii jako portów przeładunkowych. Walki w Donbasie trwają, sukcesem Ukraińców jest zbombardowanie bazy lotniczej na Krymie.
Pojawiają się też informacje bardzo niepokojące, o tym, co robią Rosjanie wokół największej w Europie elektrowni atomowej w Zaporożu. Okazuje się, że zainstalowano tam rosyjską bazę wojskową – w nadziei, że wojska ukraińskie nie zaatakują tego miejsca. Tymczasem sami Rosjanie ostrzelali teren wokół elektrowni. Uszkodzona jest stacja azotowo-tlenowa. Międzynarodowi specjaliści nie maja dostępu do elektrowni, możemy jedynie spekulować, że Rosja dopuszcza się „nuklearnego szantażu” na Europie.