Biedne istoty
Baśń, seks, filozofia, horror i satyra. To wszystko i wiele więcej w filmie Biedne istoty.
Ten film jest o kobiecie, która dumnie i samodzielnie (oraz odważnie i brawurowo, jak na panujące czasy) przejmuje swoją seksualność i odkrywa swoją tożsamość, w okolicznościach, które wcale jej tego nie ułatwiają. O mnogich postawach mężczyzn, wobec kobiety – od sadystycznego ex, przez kochanka-błazna aż do nadopiekuńczego ojca/stworzyciela. O dziecku, które bez normalnej rodziny i dobrego środowiska rozwoju, bez rówieśników, rozwija się samopas i przedwcześnie wchodzi w świat dorosłych – świat seksu, używek, krętactwa, nadętych norm kulturowych, co wypacza ją emocjonalnie. Ile ludzi, tyle opinii. Choć uważam, że w każdej z tych interpretacji jest ziarenko prawdy, to jednak nie tyle co postrzegam ten film, ale szczególnie ciekawią mnie szczególnie próby bohaterów, by wyjść poza swoją łątkę, poza życiowy klosz, poza własny, utarty schemat, czy to nadany przy narodzeniu, czy nabyty w trakcie życia. Te próby, świadome czy lub nie, bohaterowie niewątpliwie podejmują, choć nie wszyscy i z różnym skutkiem.