Fatum, sacrum i profanum
Za sprawą Rosji ponownie znaleźliśmy się w owym przeklętym geopolitycznym trójkącie historii, którego ramy wyznaczają fatum (to, co nieuniknione), sacrum (to, co święte), a które właśnie zostało zbrukane przez nieprzewidywalne profanum (to, co ludzkie, niedoskonałe).
Autor słynnej rosyjskiej epopei narodowej “Wojna i pokój” Lew Tołstoj był przekonany, że historią rządzi ślepy los, fatum, którego w żaden sposób nie da się uniknąć. Nie jest ono bowiem zależne od jakichkolwiek ludzkich działań. Jego wykonawcami nie są wybieralni “genialni wodzowie” lecz narodowe masy, na czele których stają władcy wypełniający z woli boga i narodu misję dziejową. W ten sposób uzasadniano wszelkie imperialne podboje.
Podobną pokrętną logiką zdaje się kierować Władimir Putin, który wraz z aneksją Krymu w lutym 2014 roku samozwańczo stał się imperatorem tzw. Noworosji. Jej integralną część stanowił kiedyś Półwysep Krymski, ale przecież to było dawno. W 1954 roku Nikita Chruszczow “podarował” Krym Ukrainie i tak to powinno było pozostać już na zawsze.
Anachroniczne i barbarzyńskie wojenne zakusy Putina wobec Ukrainy w dłuższej perspektywie nie mają szans powodzenia. Jako przywódca wojny niesprawiedliwej Putin staje się uosobieniem zła, którą to rolę w czasach opisywanych przez Tołstoja pełnił Napoleon Bonaparte. Agresja Rosji wobec Ukrainy służy tylko i wyłącznie zaspokojeniu chorych ambicji imperatora. Ma też wiele wspólnego z wydumanym historycznym pseudo-patriotyzmem i domniemaną dziejową koniecznością. Oderwany od rzeczywistości Władimir Putin najwyraźniej nie doczytał niestety do końca dzieła Lwa Tołstoja.
Pokój i dobro zdecydowanie przynależą do sfery sacrum. Są świętościami, wobec których putinowskie profanum sromotnie polegnie. Po co zatem to wszystko?
Nieopodal granicy polsko-ukraińskiej, 24.02.2022