Nasz podziurawiony świat
Według Dante’go, Blake’a i Einsteina nasz świat jest dziurawy, a dziury dzielimy na: białe, szare i czarne. I nikt nam nie wmówi, że to, co szare jest czarno-białe albo odwrotnie. W czarnej dziurze może być tylko czarno. I od razu zaczynają się problemy, bo jak tu – w obrazkowej naszej ponowoczesności – pstryknąć sobie selfie z własną czarną dziurą w tle? Wiadomo, że najtrudniej jest zatrzymać w kadrze ciemność, czyli strach. Sam wiem o tym najlepiej.
Skoro wszystko już było, nie warto się powtarzać. Jednakże, gdy wokół wojna, trudno nie ulec mrocznym rozmyślaniom. To niesamowite zresztą, jak niewiele przez lata zmieniło się w naszej politycznej wyobraźni. Do tego niełatwo jednoznacznie stwierdzić, dlaczego tak się dzieje. Do niedawna wydawało się, że po roku 1989 wpadliśmy po prostu w jakiś wir błędnej czarnej dziury, z której nijak nie możemy się wydostać. Na szczęście jest nadzieja, iż lada moment to się zmieni…
Podczas zakupów w kieleckim Lewiatanie, po raz kolejny dopadły mnie dylematy XVII-wiecznego angielskiego filozofa Thomasa Hobbes’a, który niedługo po wojnie domowej w Anglii w roku 1651 wyartykułował słynne antyczne powiedzenie Homo homini lupus est (Człowiek człowiekowi wilkiem). Według Hobbes’a „życie człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie,” wobec czego nie pozostaje nam nic innego, jak się dogadać i stworzyć suwerenną wspólnotę, która pozwoliłaby ten permanentny w dżungli stan walki o przetrwanie, czyli „wojny wszystkich ze wszystkimi” trwale przezwyciężyć.
Lewiatan Hobbes’a to potwór z ludzką twarzą, który paradoksalnie daje nadzieję na zbudowanie lepszego jutra. Przewodzi on wyimaginowanej (politycznej) wspólnocie, stworzonej oczywiście ze strachu. Tak, jak straszą nas od wieków wyobrażenia, m. in. Williama Blake’a o makabrycznej i szatańskiej w istocie Paszczy Lewiatana, który chciałby na wszelkie sposoby pożreć resztki ludzkiego zdrowego rozsądku.
Też się czasem boicie? To nic. Ja sam pocieszam się, iż w rzeczywistości Lewiatan to taki trochę potwór z Loch Ness. Straszy a jakże, ale strach ma w gruncie rzeczy wielkie oczy. Nawet wtedy, gdy rzeczy dzieją się w „czarnej dziurze”, na pograniczu europejskiego Nieba i Piekła, czyli w Europe środkowo-wschodniej. Dante i Blake byliby dumni z tych wszystkich z nas, którym – mimo wszystko – nie brakuje odwagi na robienie w dzisiejszych czasach zakupów w Lewiatanie. Na szczęście – w naszej przestrzeni kulturowej – Lewiatan nie kojarzy się z dżunglą, lecz raczej z Wilkiem, ewentualnie przebranym za Babę Jagę, podstępnie mknącą na miotle przez „niczyją, jeno bożą i świętą” Puszczę Jodłową.
We wszystkie te dni, gdy mógłbym spać do woli, z niejasnych powodów zrywam się (po-woli) i zawsze przed świtem, z natrętnym dylematem, czy aby naprawdę świat szczęścia jest w nas czy też szczęście jest (za)światem. W ciemności, trochę z ukrycia, obserwuję tę Dżunglę życia… Ja – Tarzan, Ty – Dżejn… Nad nami ciemna chmura, pod nią zaś czarna dziura. Tak strasznie wieje, że aż świat się chwieje… Co robić, Tarzanie?!?
Dżej Conrad to by od razu wiedział, co począć, czyli popłynąłby w rejs. Bo gdy zewsząd wieje i świat szaleje, to najbezpieczniej jest na morzu. Belgijskie Kongo jest daleko i ciemno wszędzie. Ach… Dżejn, co ze mną będzie? Co się z nami stanie?!… Och…, nie martw się, Tarzanie… Tu wszak jest Dżungla, stąd ten mrok, zapomnij o strachu, wytęż wzrok… Cmok-cmok-cmok.
W pełnym metafizycznych dylematów i podziurawionym historią Sercu Europy niczym w Dżungli Nicości nie ma litości. Przez lornetkę co prawda widać lepiej, jednakże wciąż to samo. Przydałby się jakiś noktowizor. Tak czy inaczej, ile razy w kółko można oglądać ten sam film?… Kury, krowy, kaczki, [świnie], droga na Ostrołękę, jadą traktorem… A dalej znowu las i las, i las… Dżejn, Kochanie, czyżby to była Puszcza Jodłowa? Ojej, Tarzanie, chyba widzę Szklany Dom… Chyba jesteśmy uratowani!?
Nie porzucajmy zatem nadziei i nie lękajmy się – wszyscyśmy bracia przecie. Teraz już wiem na pewno, że damy radę.