Przedwyborcza maskarada
Wszechobecna w otaczającym nas świecie rzymska zasada „divide et impera” (dziel i rządź) – sprowadza się w gruncie rzeczy do osiągania iluzorycznch zwycięstw za pomocą strachu. Ciągłe podsycanie konfliktów wewnętrznych i zewnętrznych służy realizacji celów niewiele mających wspólnego z tworzeniem pozytywnej i trwałej lokalno-globalnej wspólnoty, w której przecież dla wszystkich powinno starczyć miejsca (niezależnie od światopoglądu)… Makiaweliczna logika skłócania wszystkich ze wszystkimi to mroczna droga donikąd. Nawet najbardziej szczytny cel nie może uświęcać środków, a wzajemne straszenie się na dłuższą metę naprawdę nie ma sensu.
Trudno nie ulec wrażeniu, iż w przededniu najważniejszych wyborów parlamentarnych od 1989 roku zostajemy metodycznie poddawani socjotechnicznej manipulacji. Zamiast uspokajać i koić naszą niepewność oraz egzystencjalne rozdarcie, celowo podsyca się wokół nas niepokój o przyszłość. Codzienny lęk, jakiego doświadczamy jest w gruncie rzeczy dość irracjonalny i często wyolbrzymiony nie do końca przemyślanymi decyzjami rządu oraz przekazem medialnym. Niełatwo jest zachować zimną krew i spokój w sytuacji nieustannie podsycanego zagrożenia. Polityka strachu, jakiej doświadczamy w ostatnich latach oddaliła nas od siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Znaleźliśmy się w sytuacji dość kuriozalnej, gdzie tragedia miesza się raz po raz z komedią i przybiera formę pompatycznej oraz pełnej absurdów i sprzeczności tragifarsy, którą najlepiej chyba należałoby nazwać maskaradą. To wszystko dzieje się naturalnie ze strachu.
W roku 2020 pandemiczny blady strach przybył do nas wielokrotnie i z tego samego kierunku – z krainy Wielkiego Muru: najpierw incognito, potem już otwarcie – na pokładzie pełnego zdefektowanych masek Największego Samolotu Świata, który entuzjastycznie powitały na Okęciu najwyższe czynniki państwowe. Ze strachu zapewne odebrało komuś rozum a nam wszystkim zaparło dech w piersiach. Łubudubu, zabrakło tylko misia na miarę naszych możliwości, podwieszonego pod gigantycznym antonowem. Wszystko wielkie, więc wszystko pasuje: Wielki Mur, Wielki Samolot, Wielki Miś, Wielki Cyrk – Nowa Normalność (megalomański Plan Dudy i Morawieckiego) od Mierzei Wiślanej aż po CPK. Stanisław Bareja w grobie się przewraca, bynajmniej nie ze strachu, ale ze śmiechu i rozpaczy.
Niespodziewana rezygnacja najważniejszych generałów polskiej armii tuż przed wyborami nie daje jednak powodów do radości. Właściwie to być może byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było straszne. Tymczasem partia rządząca milczy, udając że nie ma w tym niczego istotnego. Naprawdę? Dawniej powiedzielibyśmy, że próbują robić nas w bolo. Obecnie to już nie jest bolo, ale wyrachowane delulu. Oczywiście, że chodzi tylko o to, by utrzymać władzę, czyli wygrać wybory, ale co będzie jeśli przegrają? Strach się bać.
Ostatecznie okazuje się, że Wielki Strach też ma okropnie wielkie wszystko: i oczy, i uszy a nawet paszczę Babci-Wilka z bajki o Czerwonym Kapturku. Zanim nas pożre, nie dajmy się zwariować – nie dajmy się pożreć. W pandemii władza najpierw zamknęła nam las, by go potem otworzyć. Teraz europosłanka Szydło namawia, by zamknąć oczy, zacisnąć zęby i głosować na PiS, no bo – wiadomo – bez PiSu u władzy nie będzie Polski! Czy ktoś w to wierzy?
Najwyższy czas, by maski wreszcie opadły, choćby po to, by lepiej widzieć, słyszeć i czuć… Mamy dość strachu, a każda bajeczka – na szczęście – ma zawsze swój happy-end, czyli morał. Ta smętna maskarada dobiegnie końca w najbliższą niedzielę. Czary-mary, hokus-pokus… Po prostu: Idźcie na wybory!