AktualnościFelietonyWięcej Świat(ł)a

Stąd do WOLNOŚCI

Według prezesa Kaczyńskiego prezydent Joe Biden we wczorajszym przemówieniu w Warszawie „nic nie powiedział”. Wiemy skądinąd nie od dziś, że prezesa w ogóle trudno jest zadowolić. Prezes najlepiej czuje się patrząc w patriotyczne lustro i słuchając samego siebie. Wtedy to jest „coś”, w co obywatele bezwarunkowo powinni się wsłuchiwać. Gdyby na przykład przemówił do prezesa prezydent Trump, to też od razu byłoby „coś”. Ależ ci Amerykanie nie wiedzieli na kogo zagłosować w ostatnich wyborach…

A teraz na poważnie. Za dwa dni minie rok od barbarzyńskiej napaści post-sowieckiej Rosji na Ukrainę. Najważniejszym zatem staje się to „coś”, o czym mówił przedwczoraj osobiście w Kijowie prezydent Biden. Zapewnienie o bezwarunkowym i konkretnym wsparciu dla wolnej, suwerennej, demokratycznej i niepodległej Ukrainy „tak długo jak to będzie potrzebne” jest w tym momencie bezcenne. Taki jest kontekst, w jakim należy rozumieć wystąpienie Bidena w Warszawie. Słowem kluczem i klamrą do obu przemówień amerykańskiego prezydenta jest WOLNOŚĆ.

Niemalże dokładnie sześćdziesiąt lat temu 26. czerwca 1963 roku prezydent John F. Kennedy wygłosił w podzielonym dopiero co murem Berlinie swoje słynne przemówienie, którego sednem było stwierdzenie: „Wszyscy wolni ludzie, gdziekolwiek żyją, są obywatelami Berlina, i tym samym ja, jako wolny człowiek z dumą mówię «Jestem berlińczykiem»!” Per analogiam, w tym samym duchu należy odbierać ostatnie wystąpienia prezydenta Bidena w Kijowie i Warszawie AD 2023. I to jest to „coś”, co – z jakichś względów – tak trudno dostrzec i pojąć nie tylko nad-prezesowi III RP.