AktualnościFelietonyWięcej Świat(ł)a

W winie prawda, w wodzie zdrowie?

Coraz trudniej traktować to, co dzieje się wokół nas dosłownie. Tony śniętych ryb w Odrze są koszmarnie adekwatnym odzwierciedleniem stanu polskiej polityki, której od wielu lat towarzyszy mentalna przyducha. Trwamy w stanie otępiającej bezsilności wywołanej ideologicznymi awanturami wszczynanymi co trochę przez niewielką większość parlamentarną. Narzucane odgórnie nadinterpretacje otaczającej rzeczywistości niszczą nasze poczucie wspólnoty. Pogłębia się tym samym rów społeczny – symboliczna fosa, przez którą tak ciężko przedostać się na drugi brzeg.

W ostatnich dniach wakacji znowu przykładam do oczu lornetkę, by lepiej przyjrzeć się peryferyjno-centralnej codzienności po drugiej stronie. Im dłużej patrzę, tym bardziej pogrążam się w zadumie. Tymczasem na Łysej Górze beztrosko harcują świętokrzyskie czarownice, a w okolicznych lasach Makosz z Makoszą nabożnie odprawiają swe tajemne rytualne pląsy. W przerwach pajączki delikatnie oplatające roznamiętnioną Makoszę, przepowiadają Makoszowi przyszłość. W  tym wszystkim nie brakuje oczywiście wina sandomierskiego, a w razie czego, dopóki jest woda, poprosimy o cud… Zewsząd słychać także fantastycznie jazzujące klezmerskie kapele. Nic dodać, nic ująć – po prostu: wino, kobiety i muzyka. Tyle legendy. Jest wokoło podejrzanie sielankowo i właściwie mogłoby tak pozostać.

Niestety ten iluzoryczny spokój końca wakacji zmąciło stwierdzenie prominentnego europosła Krasnodębskiego o tym, iż rzeczywistym zagrożeniem dla naszej suwerenności w roku 2022 jest Zachód i Unia Europejska, nie zaś Wschód i putinowska Rosja. Wygląda na to, iż to sierpniowy upał i dekadencka nuda wpłynęły na tak odlotowy stan umysłu europosła. O dziwo, podzieliwszy się z nami swoimi przemyśleniami, nie widać jednak u niego ochoty na szybką przeprowadzkę z Brukseli do Moskwy. Warto więc zadać pytanie, czy aby nasz europoseł mówi to wszystko na trzeźwo czy też jest po prostu na bani? Jest patriotą czy zdrajcą?

To Tacyt opisał kiedyś, jak to ludy germańskie miały w zwyczaju pić wino w trakcie narad plemiennych. Wierzyły, że w stanie nietrzeźwości nikt nie potrafi skutecznie kłamać. Według Herodota z kolei starożytni Persowie stosowali zasadę, że decyzje podjęte na trzeźwo, należało potem na nowo przemyśleć po pijanemu. Alkohol pomagał zatem w zbliżaniu się do prawdy, co niekoniecznie było zdrowe. Stąd wzięło się powiedzenie: „W winie jest prawda, w wodzie zdrowie” (In vino veritas, in aqua sanitas)..

U nas – jak to u nas – wszystko dzieje się na opak. To jest zresztą temat rzeka, w wodzie której nie ma już zdrowia, ale zapewne znajdzie się w końcu prawda. Póki co, lepiej się do jej brzegów na trzeźwo nie zbliżać. Aby zachować zdrowie, w Europie pijemy wino. Im dalej na wschód, tym rzeczywistość bardziej skrzeczy i samo wino już nie wystarcza. Bez wlania w siebie przynajmniej pół litra wódki nie sposób pojąć, o co chodzi.