Autor: A S

FelietonyWięcej Świat(ł)a

Zimna wojna. Polska rapsodia 2024

Sto sześć lat później czas by znowu napisać coś o miłości, co nie zna granic, o wierze, co góry przenosi oraz nadziei, co nie jest jedynie matką głupich i naiwnych. 11. listopada 2018 r. siedzałem w zadumie wewnątrz ogromnej Bazyliki Brukselskiej (Basilique du Sacré-Cœur à Koekelberg), gdzie w Wielkim Roku 1989 Freddie Mercury wyśpiewał ze swym zespołem Bohémską rapsódię.

Wracam oczyma wyobraźni do tamtych czasów. Gdy Freddie śpiewał Bismillah! (w imię Boga!), Mamma mia (skądkolwiek wieją wiatry), w Polsce też już było po wyborach, a pod Kolumną Zygmunta tańczono poloneza i zewsząd pobrzmiewało rapsodyczne Kochajmy się! Tak było.

Wszelkie rapsodie mają naturalnie swoje własne i znacznie dłuższe historie. W czasach antycznej Grecji pojmowano rapsodię jako tkaną muzykę. Były to pieśni z obowiązkowymi elementami improwizacji, wykonywane podczas publicznych zgromadzeń przez utalentowanych zapiewajłów. Ot, taki ludowy jazz, można powiedzieć: czasem wzniosły, czasem egzaltowany, zawsze inspirujący i pełen niezłomnej wiary, nieustająco dającej nadzieję, że otaczająca tragikomiczna rzeczywistość ma jednak (jakiś) sens.

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

O przemijaniu. Przez trudy do gwiazd?

Pomiędzy Halloween a Dniem Wszystkich Świętych snujemy refleksje o tym, co było, co jest i co będzie. Wierzymy, mamy nadzieję, kochamy, bo wiemy już, że nieubłaganie wszystko płynie i dwa razy do tej samej rzeki wejść nie sposób. Tym samym wszystko jest poezja. Po prostu. W otaczającym nas świecie szukamy zatem sensu i inspiracji.

W jednym z miasteczek u podnóża Świętego Krzyża, w odległości zaledwie kilkuset metrów od siebie znajduję dwa cmentarze. Nad ich bramami widnieją dwa łacińskie napisy: Morituri te salutant (Pozdrawiają cię idący na śmierć) oraz Requiescant in pace (Niech spoczywają w pokoju). Łacińskie sentencje zawsze dodają powagi. Kim zatem są i kogo pozdrawiają “idący na śmierć”? Zapewne są to ci sami, którym życzymy, ażeby “spoczywali w pokoju”.

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Trick-or-treat?! Halloween’owa fatamorgana

Ze skojarzeniami jest jak z mirażami na pustyni. Im mocniej próbujemy się do nich zbliżyć, tym stają się ulotniejsze. Nie wiadomo do końca, gdzie kończy się w nich prawda a gdzie zaczyna zmyślenie. Tragiczny czar przeszłości ostatecznie pryska w każdym z nas niczym mydlana bańka albo… pustynna fatamorgana. Zmienia się też ciągle perspektywa i – jak pisze Czesław Miłosz – już nie to wielkim się nazywa, co się nam wielkim wydawało. Déjà vu?

W przededniu Halloween AD 2024 z oparów bolesnej mgły smoleńskiej znów wyłonił się wszem i wobec makabrycznie groteskowy Antoni Macierewicz, czyli domniemany „che’gevara polskiej polityki”. Przy okazji przypomniano też ponownie brzozę, od której to wszystko się zaczęło ponad 14 lat temu. Smoleńska mgła i brzoza „powróciły niczym wampiry i nijak nie można ich zatłuc”… I niestety nie była to fatamorgana. Nie była i nie jest. Trick-or-treat?!

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Bez definicji? Globalno-lokalny świat

Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, jak Tallin. Wbrew pierwszemu skojarzeniu, iż nazwa miasta ma coś wspólnego ze Stalinem, okazuje się że Tallin to po prostu „duńskie miasto,” z najstarszą i najlepiej zachowaną średniowieczną fortecą w Europie.

Prawdziwe serce Europy jest właśnie tutaj, gdyż każdy może w Estonii wirtualnie zamieszkać. Od 2019 roku Estonia oferuje jedyną na świecie e-rezydencję, co czyni ją najbardziej  wielokulturowym krajem współczesnej Europy.

Europejska wielokulturowość ma długą tradycję. Estońska karta e-rezydenta nadaje jej jednak szczególny i nigdzie indziej niespodziewany wymiar. Z małego i zimnego bałtyckiego kraju prowadzi działalność gospodarczą na skalę globalną już niemal osiem tysięcy firm. Sami zaś e-rezydenci Tallina pochodzą aż ze 175 krajów.

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Zygzakiem. Módl się i pracuj

Przy najbliższej okazji wybierzcie się w Góry nasze Świętokrzyskie i pomyślcie o herbie regionu, którego najważniejszym elementem jest Krzyż Łysogórskich Benedyktynów, a od benedyktynów przecież pochodzi ta myśl złota, o której jakże często zapominamy: Ora et labora (Módl się i pracuj). No i wyszło kazanie…, ale może coś w tym jest? Cierpliwości.

Jak mawiał (i rysował poeta) – Nie martwcie się, jutro będzie gorzej, ale za to pojutrze… Tak kilka dni temu mówili mi też współpasażerowie pewnego pociągu na dobrze Wam znanej trasie.

Read More
AktualnościFelietonyWięcej Świat(ł)a

Historia i teraźniejszość

To, co dziś jest stare, kiedyś było nowe. To, co dziś jest nasze, kiedyś nasze nie było. Nie było też cudze, bo w powszechnym mniemaniu było niczyje – a skoro niczyje, to wszyscy mieli to gdzieś. Jesteśmy pokoleniem szczęśliwym, gdyż na naszych oczach dokonały się w Polsce przemiany, o jakich wielu przed nami mogło tylko pomarzyć.

Sierpień jest tradycyjnie miesiącem bohaterów, którym zawdzieczamy wszystko. To w sierpniu 1914 na czele Pierwszej Kompanii Kadrowej przybył do Kielc twórca Legionów Polskich Józef Piłsudki, a potem jeszcze bardziej rozradowało się serce i dusza, gdy w sierpniu 1920 ruszyli nasi bohaterowie “na moskala” w obronie dopiero co odzyskanej niepodległości.

W sierpniu 1980 r. jako nastolatek siedziałem za kultowym kolorowym parawanem na plaży w Niechorzu z siermiężnym radzieckim odbiornikiem radiowym przy uchu. Wsłuchiwałem się w ezoteryczne trzaski i zgrzyty Radia Wolna Europa (RWE), płynące do nas przez fale Morza Bałtyckiego. Z trudem dało się wychwycić sens radiowego przekazu RWE, ale do dziś brzmi w uszach charakterystyczne i niezapomniane przesłanie Tu Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa…

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

O walce z wiatrakami. Gloria victis!

W 80. rocznicę Powstania Warszawskiego patriotycznie siedzę pod lasem i, opędzając się co chwila od much i komarów, myślę oczywiście o Don Kichocie, Sanczo Pansy i Dulcynei. Przyszły wakacje i tzw. sezon ogórkowy, więc czas na relaks, odrobinę spokoju i auto-refleksji. Chciałoby się powiedzieć: czas na miłość – tę bliższą i tę dalszą, taką, która nie jest niemożliwym do spełnienia marzeniem, nie jest jedynie ideą, której cień nieśmiało pojawia się na ścianach jaskini. Czas na miłość, która siłą wybraźni i pozytywnej energii dodaje nadziei i wiary, uskrzydla oraz góry przenosi, czyż nie tak? Dodaje po prostu siły do stawiania czoła przeciwnościom w smutnawej i nudnawej szarej teraźniejszości. Być może podobne były motywacje tych, co walczyli i odeszli przed nami – rzuceni na szaniec – w nierównej walce o wolność, a gdy ta wreszcie nadeszła, obecne pokolenie nie do końca wydaje się wiedzieć, co z nią uczynić…

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Wszystko na opak

Dopadła mnie angina, znów w weekend i (znów) robię dobrą minę do złej gry. Sztuki chorowania w dni wolne od pracy nauczyłem się wiele lat temu w Ameryce, gdzie za chorobę nie płacą, bo czas to pieniądz. Należy zatem chorować wtedy, gdy jest najtaniej, ażeby do choroby nie dopłacać. Okazuje się, iż moje ciało i dusza ciągle wiedzą, że w gruncie rzeczy na chorowanie mnie nie stać.

Marząc o długich wakacjach w rajskich wielokątach Zanzibaru, Mauritiusa, Seszeli i Madagaskaru, po drodze wpadłem na weekend do Europy, a w niej… Świętokrzyskiego Dwukąta Uzdrowiskowego „Busko-Solec”, do już prawie dołączyła także „Kazimierza Wielka”. Tam samym domniemany dwukąt na naszych oczach staje się trójkątem…

W swojskim trójkącie i okolicach świat w tych dniach niespodziewanie stanął na głowie. Wszędzie ukrop nieziemski, bo żarem zieje tropikalnym od równika, a ja z grypą na ramieniu pluskam się frywolnie na przekór przeznaczeniu w rodzimych siarczkowych basenach, jak zawsze pełen nadziei, że to coś da. Snuję też wizje na przyszłość, jak to będzie, gdy z trójkąta zrobi się nam kiedyś czworokąt, czyli na przykład kwadrat…

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Po prostu Kanada

Mam na biurku globus plastikowy i podświetlany, który włączam co rano i gaszę wieczorem. I właściwie nic mi więcej nie potrzeba do szczęścia. To jest właśnie ten mój cały świat, którym wystarczy lekko pokręcić, by przenieść się gdzieś, ot tak na chwilę, żeby po prostu być gdzie indziej, po drugiej stronie na przykład, gdzie trawa zawsze zieleńsza jest od naszej. Z półki obok zlewa mi się, a raczej ścieka, zegar Salvadora Dali. Przypomina jęzor czasu i szkoda tylko, że nie jest zrobiony z czekolady, bo można by go wtedy polizać.

Przed chwilą znowu pokręciłem globusem i myślę dziś tylko (i wyłącznie) o Kanadzie. Na jej wschodnim krańcu, w miasteczku St. John’s, zaczyna się Trans-Kanadyjska Autostrada numer 1, która naprawdę kończy się w Victorii, na Wyspiej Vancouver, w sumie 7821 km dalej, a mari usque ad mare, od Atlantyku do Pacyfiku. Trudno to sobie wyobrazić, trzeba tę drogą koniecznie przebyć. Szkoda, że nie jest zrobiona z czekolady.

Read More
FelietonyWięcej Świat(ł)a

Nasz podziurawiony świat

Według Einsteina, Dante’go i Blake’a nasz świat jest dziurawy, a dziury dzielimy na: białe, szare i czarne. I nikt nam nie wmówi, że to, co szare jest czarno-białe albo odwrotnie. W czarnej dziurze może być tylko czarno. I od razu zaczynają się problemy, bo jak tu – w obrazkowej naszej ponowoczesności – pstryknąć sobie selfie z własną czarną dziurą w tle? Wiadomo, że najtrudniej jest zatrzymać w kadrze ciemność, czyli strach. Sam wiem o tym najlepiej.

Skoro wszystko już było, nie warto się powtarzać. Jednakże, gdy wokół wojna, trudno nie ulec mrocznym rozmyślaniom. To niesamowite zresztą, jak niewiele przez lata zmieniło się w naszej politycznej wyobraźni. Do tego niełatwo jednoznacznie stwierdzić, dlaczego tak się dzieje. Do niedawna wydawało się, że po roku 1989 wpadliśmy po prostu w jakiś wir błędnej czarnej dziury, z której nijak nie możemy się wydostać. Na szczęście jest nadzieja, iż lada moment to się zmieni…

Read More