Poranna medytacja. Ludzie, zejdźcie z drogi…
Przeminęły w końcu zimowe chłody i kwiatki wyrosły na wiosnę. W Opolu po raz 61. znów festiwal. Jest jakby normalniej i lada moment znowu zacznie się kalendarzowe lato. Wydawać by się zatem mogło, że od razu na rower wskoczyć trzeba i najlepiej udać się gdzieś w siną dal. Wraz z nadejściem lata ma przecież być natychmiast tyle słońca w całym mieście. Popatrz, no po prostu popatrz, ile szczęścia niosą z sobą zakochani…
Tylko na wsi niestety ciągle leje jak z cebra, przez co utknął na dobre wśród tych łąk zielonych nasz czuły listonosz (niczym ów narrator ze słynnego eseju noblistki). Przy małej kapliczce pod wiatą przycupnął, zadumany w medytacji nad naszym losem, onieśmielony nieco pobożnym patosem. Wiejska droga rozmokła zupełnie i wkoło błota tyle, że nie sposób złapać jakąkolwiek równowagę i jechać dalej. A to przecież i tu, i tam ludzie na listy czekają…